Recenzje

„Andor” S01E01-E03 – wrażenia z premiery serialu

Dziś na Disney+ w końcu zadebiutował Andor, najnowszy serial aktorski Star Wars. Po produkcyjnych zawirowaniach spowodowanych przede wszystkim przez pandemię koronawirusa całkiem niedawno nastąpiło kolejne opóźnienie, skutkujące za to trzyodcinkową premierą. I muszę przyznać, że wypuszczenie aż trzech pierwszych epizodów jednego dnia było dobrą decyzją.

Składają się one bowiem na jeden wątek, całościowo będący właściwie prologiem do właściwej akcji serialu i zakończenie go już w pierwszym tygodniu emisji wydaje mi się znacznie lepszym wyborem, niż rozciąganie tego wstępu. Pierwszy odcinek ustanawia cel przyświecający głównemu bohaterowi równie szybko, jak pakuje go w kłopoty. Cassiana Andora widzimy po raz pierwszy na planecie Morlana One, gdzie poszukuje informacji na temat swojej siostry, którą chce odnaleźć – nie dowiaduje się jednak niczego konkretnego, za to wpada w konflikt z dwoma przedstawicielami lokalnych służb porządkowych (podległych rzecz jasna Galaktycznemu Imperium). Kończy się to ich śmiercią i śledztwo w tej sprawie jest siłą napędową reszty pierwszego oraz dwóch kolejnych epizodów serialu.

Cassian udaje się na planetę Ferrix, na której mieszka, gdzie zapewnia sobie alibi oraz zaczyna przygotowania do ucieczki. Tym samym serial zapoznaje nas z lokalną społecznością i środowiskiem głównego bohatera. Są to w pewnym sensie spore – wartościowe dla budowy świata przedstawionego, ale jednak – przestoje fabularne, za sprawą których pierwszy odcinek może wypadać nieco niemrawo: nie jest nudny, ale po naprawdę dobrym otwarciu nie jest też w stanie już tak dobrze schwytać uwagi i jako samodzielny debiut byłby najpewniej delikatnym rozczarowaniem. Na szczęście w komplecie otrzymaliśmy jednak jeszcze dwa następne epizody, w których akcja nabiera już tempa.

Nie oznacza to jednak, iż te, powiedzmy, bardziej niespieszne fragmenty scenariusza wypadają źle – praktycznie każda postać, z którą Cassian wchodzi w jakąś interakcję, posiada charakterystyczne dla siebie cechy i maniery. Brzmi to jak oczywistość, ale po The Book of Boba Fett czy Obi-Wanie Kenobim, gdzie nie samodzielna narracja, a pojawienie się znajomych twarzy, masek lub masek twarzy było w centrum uwagi twórców, to bardzo miła odmiana. Andor pozwala sobie poświęcić czas na stworzenie własnego tła, na którym rozgrywać będzie się historia i na ten moment to dla mnie bardzo dobry znak: oczywiście wiemy, że jeszcze pojawią się postaci z innych gwiezdnowojennych projektów, ale jeśli kurs zostanie utrzymany, będą one służyć fabule, a nie ją zastępować. I tak już w pierwszym odcinku przewija się cała gama postaci: stary i stresujący się kłamaniem droid B2EMO, pilnujący statków stanowiących dla Cassiana nieoficjalny środek transportu dozorca Pegla, gotowy zeznawać w obronie głównego bohatera kolega Brasso czy zmęczona wybrykami Andora mechaniczka Bix. Każdy z bohaterów jakoś się wyróżnia i ma trochę inną relację z protagonistą i już po kilkunastu minutach serialowi udaje się zbudować świat, który zwyczajnie wydaje się żywy, a nie sztucznie napędzany w momentach, gdy ważniejsze wydarzenia akurat go potrzebują.

Poznajemy też Maarvę, adopcyjną matkę Cassiana, która zabrała go, gdy jeszcze był dzieckiem, z ojczystej planety Kenari i właśnie wtedy bohater musiał zostać oddzielony od swojej siostry, co zapewne również przerodzi się w jakiś konflikt. Wydarzenia ukazane zostają w retrospekcjach, notabene przeważnie całkiem sprawnie wplecionych w bieżącą akcję, które podejmują interesujący wybór nietłumaczenia języka używanego przez społeczność żyjącą na Kenari. Skutkiem tego wszystkie elementy narracyjne muszą być w tych scenach przekazywane w głównej mierze obrazem. Andor na szczęście pod kątem oprawy wizualnej naprawdę dobrze sobie radzi i retrospekcje niosą ze sobą zaskakujący wydźwięk emocjonalny, zaś całościowo patrząc – pierwsze trzy odcinki wyglądają po prostu dobrze. Zdjęcia nie są może wybitne, ale sprawnie budują atmosferę, umiejętnie podkreślają nastroje, a raz na jakiś czas nawet zapewniają jeden czy dwa obrazki ładniejsze od całej reszty. Trochę gorzej (wciąż bynajmniej nie źle!) wypadają efekty specjalne: wykonują swoją powinność, nie są doskonałe, reprezentują poziom bardzo porządnej, ale jednak telewizji. Jeśli jesteście wyczuleni, tu i ówdzie może Was ukłuć w oczy cyfrowe tło lub przedłużenie planu, niemniej to solidna robota, która nie zbliża się nawet w okolice fatalnego zastosowania The Volume w Obi-Wanie Kenobim czy Thor: Love and Thunder lub potworków z doliny niesamowitości, jakie równolegle Disney+ serwuje w Mecenas She-Hulk.

Co zaś tyczy się już samej akcji, ta poprowadzona jest całkiem zgrabnie. Śledztwo prowadzone w sprawie podwójnego zabójstwa popełnionego przez Cassiana jest dla bohatera odczuwalnym zagrożeniem, a co więcej ponownie ujawnia się wartość budowania przez serial jego otoczenia – relacje protagonisty z innymi postaciami bezpośrednio wpływają na fabułę i ostatecznie wpada za sprawą donosu partnera Bix. Gdy siły porządkowe z Morlany One przybywają na Ferrix z jednej strony bardzo dobrze budowane jest napięcie związane z niebezpieczeństwem, a z drugiej równolegle pokazywane są opór, siła i solidarność społeczności planety. W końcu dochodzi też rzecz jasna do bezpośredniego starcia, które ponownie – zrealizowane jest dobrze: nieszczególnie rewelacyjnie, ale też nie do końca przeciętnie, a na pewno nie źle. Sceny akcji zdają się może odrobinę za bardzo na trzęsącą się kamerę i dużą ilość cięć jak na mój gust, ale ani na moment nie przestają być czytelne.

Co prawda mój ogląd może być nieco przyćmiony, bo jeszcze przed premierą, wnioskując z różnych doniesień, wypowiedzi twórców czy zapowiedzi, w dość dużym stopniu ufałem, iż ekipa odpowiedzialna za Andora najzwyczajniej w świecie wie, co robi, ale wydaje mi się, że premierowe odcinki póki co potwierdzają taką tezę. Nie jest to serial idealny, a przed nami wciąż jeszcze 9 odcinków, w ciągu których dużo może się wydarzyć, jednak na tę chwilę zdecydowanie wzbudził we mnie pozytywne odczucia. Trudno na tę chwilę szczególnie dużo powiedzieć o fabule, bo jak zaznaczyłem, premierowe odcinki wydają się stanowić jedynie swego rodzaju prolog i praktycznie zamykają swój wątek, który ustanowił już bohaterów, ich relacje oraz konflikty i teraz wybrzmiewać będą jego reperkusje. Ale skoro Cassian opuszcza Ferrix i od przyszłego tygodnia na dobre rozpocząć mają się szpiegowskie intrygi, gotowy jestem stawiać się przed ekranem w każdą kolejną środę z zainteresowaniem.

Podobne posty

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button

Wykryto Adblocka :(

Hej! Nasza strona to owoc pracy pasjonatów, lecz musi się również utrzymać! Działamy głównie dzięki reklamom, które wyświetlamy. Rozważ wyłączenie Adblocka, aby zapewnić nam możliwość dalszego dostarczania ciekawych treści.