Recenzje

Oceniamy wrześniowe premiery komiksów z ery Wielkiej Republiki

Oprócz tradycyjnych premier komiksowych, we wrześniu ukazały się też kolejne zeszyty historii osadzonych w czasach Wielkiej Republiki. W seriach The High Republic oraz The High Republic Adventures rozpoczęły się nowe arki, a dodatkowo na rynku pojawiła się druga część powieści graficznej o losach Ty Yorrick.

Po lekkim zmęczeniu Drengirami przyszedł czas na nowy arc, w którym fabuła koncentruje się na walce z Nihilami – i od pierwszych stron robi to zaskakująco ciekawie. Oto bowiem Keeve wraz z Terekiem dorobili się własnego statku i podają się za nikogo innego, jak właśnie wspomnianych piratów. Zeszyt wyróżnia szkatułkowa narracja – na początku jesteśmy świadkami ataku Keeve na statek Orly Jareni, po czym przechodzimy do retrospekcji, która wyjaśnia nam obecną sytuację. Z kolei wśród Jedi panuje niemałe zamieszanie, wywołane przez ostatnie ataki Nihilów oraz niepewność co do kolejnych posunięć – na kogo teraz polować i czy w ogóle warto to robić po zdziesiątkowaniu ich sił? Rozłam jest całkiem sensownie przedstawiony i z przyjemnością przyjąłem taki moralny konflikt, którego ofiarami padają dotychczas we wszystkim zgodni Avar Kriss i Stellan Gios.

Kwestie moralne wydają się być tematem przewodnim tego zeszytu, bo gdy wracamy do naszych bohaterów podszywających się pod Nihilów, okazuje się, że muszą oni stawić czoła innym Jedi, którzy nie mają pojęcia o całej sytuacji. Czy warto więc dopuścić się otwartego ataku na swoich braci i siostry wyłącznie w celu podtrzymania przykrywki, dzięki której zyskają w oczach Nihilów? Scott rewelacyjnie prowadzi ten wątek, znacząco podnosząc stawkę sposobem narracji, a także przez wzgląd reputację osoby gotowej uśmiercić każdego swojego bohatera. Wszystkie emocje potęgują się jednak w finale, który wyostrza apetyt na kolejne zeszyty.

Nie licząc wspaniałych rysunków, kilka słów pochwały należy się także osobom odpowiedzialnym za kolory, które świetnie współgrają z klimatem całości. Dominujące złoto w czasie obrad Jedi, krwista czerwień w przypadku perspektywy Nihilów i przytłaczająca szarość w momencie największej moralnej próby. To prawdopodobnie jeden z najlepszych zeszytów tej serii.


Całkiem niezły poprzedni arc sprawił, że moje oczekiwania co do tej serii wzrosły – czy ten zeszyt im sprostał? W zupełności! Nim jednak przejdę do omówienia fabuły, wspomnę o rysunkach. Nastąpiła bowiem zmiana rysownika i Harveya Tolibao zastąpił Toni Bruno. Osoby śledzące moje podsumowania dobrze wiedzą, że niespecjalnie przepadałem za dotychczasowymi rysunkami… i teraz też mam dość mieszane odczucia. Nie jestem pewien, czy nie wynikają one z dużego szoku i przejścia od nadmiernie szczegółowej kreski do wyjątkowo prostej, co tyczy się głównie postaci. O ile prostsze rysunki już tak nie męczą, tak nieco brakuje im dynamiki oraz lepszego odwzorowania postaci. Być może z kolejnymi zeszytami przyzwyczaję się do zmiany i ocenię ją bardziej jednoznacznie, ale na razie jest mi ona zupełnie obojętna.

Przechodząc jednak do fabuły – ileż dobrego upchnął tu Daniel Older! Zdecydowanie największe brawa należą się za ten spokojny początek, w którym nasi bohaterowie spotykają się po dłuższym czasie spędzonym na misjach dla Zakonu Jedi i radośni, widząc siebie całych i zdrowych, opowiadają o swoich przeżyciach. Wypada to bardzo naturalnie i świetnie buduje relacje między postaciami, jak i charaktery protagonistów. Podobnie jest zresztą z niemal każdą sceną toczącą się na Latarni Gwiezdny Blask. Mniej entuzjastycznie podchodzę do drugiej strony barykady i postaci Krixa. Pomijam już zupełnie dla mnie niezrozumiałe zaufanie Marchiona Ro do młodego dowódcy i tak błyskawiczne awansowanie go w szeregach Nihilów – fabuła musi rządzić się swoimi prawami. Mimo to interakcje między tą dwójką nie są zbyt satysfakcjonujące i czegoś mi w nich brakuje. Podejrzewam, że samemu Oku Nihilów też, dlatego postanawia wysłać Krixa na misję, która udowodni, że jest godny swojej pozycji – to atak na posterunek Jedi na Takodanie, strzeżony przez zaledwie jedną rycerkę. Ale za to jaką! Choć Sav Malagán pojawia się na krótko, to błyskawicznie zdobyła moją sympatię przez zamiłowanie do gorących napojów i efektowne akrobacje z dwoma mieczami świetlnymi; mam nadzieję, że dalsze zeszyty zgłębią jej postać w większym stopniu. Szkoda tylko, że jest ona jedynym ciekawym elementem pierwszego ataku Nihilów na Takodanę i zapowiadany przez Krixa w finale zeszytu drugi atak czekam już zdecydowanie mniej.


Staram się jak mogę, ale nie jestem w stanie polubić tego komiksu i postaci Ty. Ba, nie jestem w stanie polubić jakiejkolwiek postaci z tego komiksu, w wyniku czego w bólach przedzieram się przez kolejne pięknie narysowane kadry, licząc, że historia w pewnym momencie wreszcie „zaskoczy” i poczuję się tak, jak przy innych opowieściach kreowanych przez Cavana. Nie zaskakuje jednak w drugim zeszycie, a co za tym idzie, w pierwszej połowie całości. Fabuła zeszytu to bezpośrednia kontynuacja poprzedniego, która rozpoczyna się całkiem przyjemną i dobrze zrealizowaną konfrontacją tytułowej bohaterki z dziwnym pajęczym stworem, połączona z retrospekcją do jej życia w Zakonie. Niestety, obiecujący początek nie przełożył się na jakość reszty zeszytu, bo wraz z dość oczywistym ujawnieniem się Drewen szpiegującej Ty, cały czar pryska i pojawiają się problemy, o których wspominałem na początku. O ile Ty jest po prostu nudną bohaterką, która nie posiada żadnej głębi i nie przekonuje mnie do kibicowania sobie, tak przedstawicielka rasy Segredo jest chyba jedną z najbardziej irytujących postaci ze wszystkich kanonicznych komiksów, a jej relacja z Ty jest napisana bardzo męcząco.

Jak wspomniałem, nie cały zeszyt sprawia, że chcę rzucić go w kąt, bowiem pojawiają się kolejne retrospekcje do czasów Ty jako padawanki i jej wspólnych przygód z Kliasem Teradine. Dopiero wówczas Tholothianka nabiera nieco kolorytu, i to nie tylko przez zażyłość ze swoim przyjacielem. Ze względu na zainteresowania Kliasa nie brakuje nawiązań do historii galaktyki, w tym znanej z gry Jedi: Fallen Order rasy Zeffo. Jednakże nawet ta drobna poprawa poziomu wyparowuje w absolutnie przedziwnym i nie do końca logicznym – przynajmniej na tę chwilę – finale zeszytu

Podobne posty

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button

Wykryto Adblocka :(

Hej! Nasza strona to owoc pracy pasjonatów, lecz musi się również utrzymać! Działamy głównie dzięki reklamom, które wyświetlamy. Rozważ wyłączenie Adblocka, aby zapewnić nam możliwość dalszego dostarczania ciekawych treści.