Recenzje

„Obi-Wan Kenobi” S01E04 – wrażenia z odcinka

Seans 4. odcinka Obi-Wana Kenobiego za nami, wychodzi więc na to, że finał historii poznamy już za dwa tygodnie. Jak wypada dalszy ciąg przygód brodatego mistrza Jedi? Wątek fabularny nabrał rozmachu, jednak jest to rozmach nierówny, a momentami wręcz chwiejny. Uwaga, poniżej mocne spoilery!

Najnowszy epizod serialu stanowi bezpośrednią kontynuację wydarzeń z poprzedniego. Leia zostaje porwana przez Trzecią Siostrę i przewieziona do fortecy Inkwizytorów na księżycu Nur, gdzie jest przesłuchiwana. Z kolei nasz protagonista trafia razem z Talą Durith do kryjówki buntowników; zostaje tam poddany natychmiastowej pomocy medycznej po przegranym pojedynku z Darthem Vaderem. Gdy rany Obi-Wana goją się w zbiorniku z bactą, dręczą go przebłyski poprzednich wydarzeń, które ostatecznie doprowadzają do jego wybudzenia.

Bohater dochodzi do siebie na tyle, by stanąć na nogi. Z pomocą nowopoznanej przyjaciółki udaje mu się przekonać dowódcę buntowników, by pomógł mu w wydostaniu Lei z potrzasku. Naprędce ułożony plan polega na wykorzystaniu imperialnych dostępów, wciąż będących w posiadaniu Tali. Pozwolą one Obi-Wanowi niepostrzeżenie przedostać się do podwodnej części fortecy.

O dziwo, założenia udaje się zrealizować. Tala dostaje się do zamkniętej części placówki i otwiera śluzę dla Kenobiego. Chwilę później jesteśmy świadkami sceny wyjętej prosto z Jedi: Fallen Order – podobnie jak niegdyś Cal Kestis, Obi-Wan niepostrzeżenie podpływa fortecy, po czym dostaje się do środka przez właz. W tym samym czasie wciąż trwa przesłuchanie małej Lei. Reva próbuje podstępem wydobyć z niej informacje o położeniu bazy rebeliantów, jednak mała Księżniczka okazuje się równie sprytna, co Trzecia Siostra i nie zdradza jej niczego istotnego.

Przez kilka minut obserwujemy Obi-Wana przedzierającego się przez korytarze siedziby Inkwizytorów, a w międzyczasie sytuacja Lei staje się coraz bardziej niebezpieczna, bowiem Trzecia Siostra postanawia poddać Księżniczkę torturom. Przyznam, że ten fragment odcinka nieco mi się dłużył i momentami odnosiłem nawet wrażenie, że twórcy specjalnie przeciągali wędrówkę bohatera, by wypełnić jakoś narzucone z góry 30 minut akcji.

Gdy Kenobi jest już bardzo blisko miejsca, gdzie jego podopieczna ma zostać poddana torturom, dokonuje mrożącego krew w żyłach odkrycia… W jednym z pomieszczeń odnajduje „grobowiec” rycerzy Jedi, których przez ostatnie 10 lat upolowali Inkwizytorzy. Pośród znanych nam członków Zakonu znalazł się chociażby Tera Sinube. Szok Obi-Wana trwa dłuższą chwilę, przeplatany wołaniem o pomoc małej Lei. W końcu brodaty Jedi słyszy głos dziewczynki dzięki Mocy i pędem rusza w jej kierunku, prosząc Talę o odwrócenie uwagi Revy.

Ostatecznie Obi-Wanowi udaje się dotrzeć do Organy i razem uciekają przez korytarze fortecy. Protagonista pokazuje w tym czasie, że nie zapomniał jeszcze wszystkiego z okresu swojej świetności i sprawnie pozbywa się stojących mu na drodze szturmowców. Widać, że otrząsnął się nieco po porażce w walce ze swoim dawnym uczniem i jego zastałe kości z powrotem nabierają wigoru.

Na sam koniec dochodzi do słownej konfrontacji między Revą a Talą, gdy Inkwizytorka dopada bohaterów w hangarze. Trójkę uciekinierów otacza cała zgraja szturmowców i Inkwizytorów, jednak z niespodziewaną pomocą przychodzą im piloci buntowników, którzy ze swoich T-47 ostrzeliwują hangar, czyniąc wystarczający zamęt, by Obi-Wan, Tala i Leia mogli uciec.

Odcinek zamyka scena wkroczenia Dartha Vadera, chcącego ukarać Trzecią Siostrę za jej niepowodzenie, lecz ta ostatkiem sił zdradza, że umieściła nadajnik, dzięki któremu Imperium wyśledzi Kenobiego i jego przyjaciół. Jak się okazuje, urządzenie śledzące znajduje się wewnątrz Loli – małego droida Lei.

Okej, skoro omówienie fabuły mamy za sobą, warto powiedzieć sobie, co zagrało, a co nie do końca działało w 4. epizodzie. Z pewnością podniósł on stawkę, dzięki czemu emocje rosły wykładniczo razem z postępem akcji. Ewan wciąż doskonale radzi sobie z rolą i po prostu czuć, że jest Obi-Wanem – jego gra jest niewymuszona, świetnie wychodzi mu balansowanie na granicy złamanego człowieka i kogoś, w kim jednak wciąż tli się światełko nadziei. Problem w tym, że wszystkie te pozytywy nie mają możliwości dostatecznie dobrze wybrzmieć, ponieważ show znacznie mocniej skupia się na postaciach Revy i Tali, momentami spychając głównego bohatera na drugi albo wręcz trzeci plan.

Ciężko było oprzeć się wrażeniu, że scenariusz został umyślnie napisany w taki sposób, aby za wszelką cenę unikać bezpośredniej konfrontacji pomiędzy Kenobim a Trzecią Siostrą. Nawet w momencie, gdy Reva dogania bohaterów w hangarze, Obi-Wan kompletnie milczy, a jakiekolwiek słowa padają wyłącznie z ust Tali Durith. Czy to dlatego, że twórcy nie chcą, by ich nowa antagonistka została pokonana (czy to fizycznie, czy też słownie) przez uwielbianego rycerza Jedi? Pozostawię Was z tym pytaniem.

Efekty komputerowe zdecydowanie nie są mocną stroną serialu. Kenobi jest pod tym względem bardzo nierówny – momentami wygląda to dobrze i przekonująco, by chwilę później sprawiać wrażenie, jakbyśmy technologicznie przenieśli się dobre 25 lat wstecz. Zwróćcie chociażby uwagę na scenę pierwszego lądowania w hangarze fortecy, gdzie tło jest tak dwuwymiarowe, że aż rzuca się to w oczy.

O ile muzyka w 1. i 2. odcinku momentami była całkiem przyjemna i wpadała w ucho, tak w najnowszym odcinku jest kompletną mamałygą. Za żadne skarby nie potrafię przywołać choćby jednego fragmentu ścieżki muzycznej, który w jakikolwiek sposób zapadłby mi w pamięć.

Podsumowując, nie mogę powiedzieć, żebym był zupełnie zawiedziony najnowszym odcinkiem Obi-Wana Kenobiego, lecz poziom wyraźnie w nim spadł względem poprzednich. Wartkiej akcji, świetnej grze Ewana McGregora i coraz bardziej zagęszczającemu się wątkowi głównemu towarzyszą plot armor antagonistki, spychanie protagonisty na dalszy plan, momentami kiepskie CGI oraz mdła ścieżka dźwiękowa.

Podobne posty

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button

Wykryto Adblocka :(

Hej! Nasza strona to owoc pracy pasjonatów, lecz musi się również utrzymać! Działamy głównie dzięki reklamom, które wyświetlamy. Rozważ wyłączenie Adblocka, aby zapewnić nam możliwość dalszego dostarczania ciekawych treści.