Recenzje

„LEGO Star Wars: Holiday Special” – recenzja

Klocki LEGO i Gwiezdne wojny – połączenie dla wielu idealne, moim zdaniem całkiem słusznie. Jednak co w sytuacji, kiedy takiej mieszance zagraża widmo w postaci niesławnego Holiday Special? Czy najnowsza filmowa produkcja godnie odpokutowała za oryginał, czy też niechlubnie go naśladuje?

Klockowy Holiday Special rozpoczyna się krótko po akcji znanej ze Skywalker. Odrodzenie. W galaktyce na nowo zapanował pokój, a Rey musi zająć się szkoleniem nowego pokolenia Jedi, zaczynając od Finna. Trening byłego szturmowca nie idzie jednak po jej myśli, a coraz bardziej zrozpaczona Rey szuka odpowiedzi w księgach Jedi. Tam odnajduje wzmiankę o świątyni na planecie Kordoku, która w nadchodzącym Dniu Życia ma objawić jej klucz do przyszłości. Tym sposobem Rey wraz z BB-8 wyrusza odnaleźć sens swojej roli, a pozostali bohaterowie przygotowują się do obchodów święta na pokładzie Sokoła Millennium.

To wszystko może brzmieć dziwnie, ale… działa. Zacznę od drugiego, dużo mniej istotnego wątku. Na Sokole na dobrą sprawę niewiele się dzieje – to głównie kolejne szalone pomysły Poe Damerona (w absolutnie cudownym swetrze) i wyjątkowy klimat rodzinnej Wigilii, pełnej przekomarzanek oraz problemów z dekoracjami i potrawami. Nie powiedziałbym, że jest nudno, ale ta część niewiele wniosła do całości.

lego-star-wars-holiday-special-trailer.jpg

O niebo lepiej prezentuje się wątek Rey. Pomysł z podróżami w czasie do różnych okresów znanych z Sagi prezentuje się wyśmienicie i mogę tylko żałować, że nie trwał dłużej. Tym bardziej, że Rey nareszcie ma przed sobą poważny problem, który musi rozwiązać, a wynikający z tego morał, którego notabene trochę zabrakło mi w Epizodzie IX, wybrzmiewa bardzo solidnie. Przyznaję się bez bicia, że dawno ta postać mnie tak nie zainteresowała.

Wracając jednak do podróży w czasie – jaka to była wspaniała część! Przeżycie istotnych wydarzeń z Epizodów I – VI (oraz serialowego Mandalorianina!) wprowadza do tego filmu nostalgiczny nastrój, który jednak nie staje się motorem napędowym całości. Jakby tego było mało, wspomniany zabieg rzutuje na masę metakomentarzy i żartów – nie chcę tu żadnego zdradzać, ale przy Vaderze na Hoth, Maulu czy grupie Obi-Wanów zaśmiewałem się po pachy, choć oczywiście zdarzają się też głupkowate fragmenty. Zaskakująco świetnie wypada też dwójka antagonistów w postaci Palpatine’a i Kylo Rena. Obie postaci są bardzo dobrze napisane same w sobie – Imperator bardzo przypomina siebie z popularnych animacji Robot Chicken – ale to ich relacja jest wisienką na torcie. Niestety, jednocześnie przekłada się to na niemal całkowity brak interakcji między Kylo i Rey, co ogromnie mnie rozczarowało.

lego-holiday-special.jpg

Na osobną pochwałę zasługuje udźwiękowienie całości – i to niezależnie od tego, czy mówimy o aktorach, którzy powrócili do swoich ról z animacji i filmów, czy zupełnie nowych głosach, spośród których najbardziej wybija się dubbing Rey. Co więcej, całość prezentuje się ślicznie, choć niekiedy brakowało mi większej liczby konstrukcji wybudowanych z klocków LEGO.

Choć LEGO Star Wars: Holiday Special nie jest produkcją idealna, to czuć ogrom serca włożonego w powstanie tego filmu. Świetny balans między humorem a poważniejszymi tonami, familijny klimat, który nie jest przesadnie ckliwy, oraz ciekawa historia w pełni wynagradzają braki. Przede wszystkim jest to jedna z najpiękniejszych laurek dla sagi Skywalkerów, jakie przyszło mi oglądać.

Podobne posty

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button

Wykryto Adblocka :(

Hej! Nasza strona to owoc pracy pasjonatów, lecz musi się również utrzymać! Działamy głównie dzięki reklamom, które wyświetlamy. Rozważ wyłączenie Adblocka, aby zapewnić nam możliwość dalszego dostarczania ciekawych treści.