Seriale

Twórca rekwizytów z „Obi-Wana Kenobiego” ujawnia, jaką radę otrzymał od Dave’a Filoniego w kwestii mieczy Inkwizytorów

Na przestrzeni 6 odcinków, jakie złożyły się na limitowany serial o Obi-Wanie Kenobim, główny bohater napotkał na swojej drodze wielu przeciwników, pośród których znaleźli się dobrze znani nam Inkwizytorzy. Słudzy Dartha Vadera w większości zadebiutowali jeszcze w serialu animowanym Rebelianci (bądź też w komiksach), zatem mogłoby się wydawać, iż twórcy Kenobiego mieli w zasadzie gotowe modele postaci, które wystarczyło tylko przenieść na bardziej realistyczny grunt. Animacje rządzą się jednak swoimi prawami, nie zawsze pasującymi do produkcji aktorskich, muszących trzymać się zupełnie innej logiki funkcjonowania technologii i działań bohaterów – innymi słowy, coś, co w bajce najprawdopodobniej uszłoby uwadze widza, w live-action mogłoby wyglądać po prostu głupio. Właśnie z takim problemem musiała zmierzyć się ekipa odpowiedzialna za serię o brodatym Jedi, gdy przyszedł czas na zaimplementowanie mieczy świetlnych Inkwizytorów w ich dziele.

Chyba wszystkie osoby zaznajomione z przygodami Ezry Bridgera dobrze pamiętają, co Inkwizytorzy robili tam ze swoimi mieczami. Ich ruchy i style walki niejednokrotnie przeczyłyby logice, gdyby to samo mieli robić prawdziwi aktorzy (czego koronnym przykładem mogą być niesławne „śmigła” z mieczy świetlnych, dzięki którym użytkownik mógł „latać”). Właśnie tego typu udziwnień chciano uniknąć w ramach Obi-Wana, zaś dobrą radę odnośnie podejścia do tej kwestii dał twórcom Dave Filoni.

Mistrz rekwizytów, Brad Elliott, w niedawnym wywiadzie dla oficjalnej strony StarWars.com ujawnił, co usłyszał od Filoniego podczas jednego z wczesnych spotkań dotyczących prac nad serialem.

„Wyobraź sobie, że seria aktorska pojawiła się pierwsza, a serial animowany jest przesadzoną wersją tego, co możemy zobaczyć w live-action.”

Jak wyjaśnia Elliott, ta pozornie prosta rada pozwoliła na płynniejsze przejście od animowanych wersji mieczy świetlnych do realnych rekwizytów.

„Dostaliśmy pozwolenie na zachowanie formy rekwizytów ustalonej w animacji, ale jednocześnie mogliśmy kontrolować proporcje i dostosować je do rekwizytów stworzonych dla prawdziwych aktorów.”

Wydaje się, że akurat w tej kwestii podejście twórców było słuszne, bowiem próby wiernego przenoszenia pewnych aspektów animacji do live-action nie zawsze są wskazane. Zamiast stworzyć wrażenie przenikania się obu form opowiadania historii, umieszczenie chociażby „świetlnych helikopterów” w serii aktorskiej mogłoby wytworzyć niepotrzebny dysonans (nie wspominając już o tym, że wyglądałoby po prostu komicznie).

Star Wars: Obi-Wan Kenobi jest już dostępny na Disney+.

Podobne posty

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button

Wykryto Adblocka :(

Hej! Nasza strona to owoc pracy pasjonatów, lecz musi się również utrzymać! Działamy głównie dzięki reklamom, które wyświetlamy. Rozważ wyłączenie Adblocka, aby zapewnić nam możliwość dalszego dostarczania ciekawych treści.