Wczoraj za Oceanem miał premierę nowy gwiezdnowojenny serial – Star Wars: Resistance. Jak wypada pierwszy odcinek najnowszej animacji Lucasfilmu?
Zaskakująco dobrze.
Po zwiastunach podchodziłem do kontynuatora Wojen Klonów oraz Rebeliantów bardzo sceptycznie. O ile cieszył sam okres, w którym miał być on umiejscowiony, to już styl graficzny i ogólny ton całego serialu pozostawiał według mnie (i nie tylko, jeśli spojrzeć na „łapki” pod teaserem w serwisie YouTube) sporo do życzenia. Wystarczył jednak pierwszy odcinek zatytułowany The Recruit (pol. Rekrut), żeby pozbyć się wątpliwości.
Zacznę może od tego, co najbardziej przeszkadzało fanom, czyli stylu graficznego. Nadal uważam, że postacie, a w szczególności twarze, nie wyglądają najlepiej, ale poza tym wrażenia wizualne wypadają naprawdę nieźle. Podobnie całość spisuje się w scenach dynamicznych, a ujęcia na pędzące statki wyglądają doprawdy przecudnie, będąc moim zdaniem największą zaletą serialu. Co więcej, bardzo łatwo przyzwyczaiłem się do „kreski” i pod koniec 43-minutowego odcinka, poza wspomnianymi wyżej twarzami, już w ogóle mi nie dokuczała.
Jak to bywa w przypadku pierwszego odcinka, poznaliśmy całą masę bohaterów, z gościnnym występem Poe Damerona i Lei Organy włącznie. Kazuda Xiono, zwany przez wszystkich Kazem, wydaje się być typowym młodzieńcem, którego trzeba będzie przytemperować i nauczyć kilku rzeczy. Nie odbieram tego jednak w kategoriach minusów, tym bardziej, że jest to postać, którą zdecydowanie da się lubić. Co więcej, dysponuje on dość ciekawą motywacją, wypływającą bezpośrednio z jego pochodzenia (błagam, niech wątek ojca-centrysty zostanie rozwinięty).
Bardzo dobrze wypadli także Jarek Yeager, mentor ekipy głównego bohatera, oraz właściciele sklepu z częściami – Orka i Flix. Najwięcej zastrzeżeń mam do irytującego Nikto imieniem Neeku, który jest zdecydowanie zbyt ekspresyjny. Jasne, Kaz również sprawia takie wrażenie, jednak Neeku jest… dziwniejszy. Warto jeszcze wspomnieć o serialowym standardzie – szykuje się na to, że droid Bucket będzie równie genialny, co Chopper i czekam z niecierpliwością na więcej scen z jego udziałem. Na plus wypada także dobre udźwiękowienie i dubbing postaci.
Fabularnie zapowiada się dość ciekawie, ale tutaj też mam kilka zastrzeżeń, gdyż zbyt wiele w tym pierwszym odcinku nie widzieliśmy. Ot, był to standardowy wstęp do czegoś większego. Główny wątek będzie krążył wokół poszukiwania na platformie Colossus szpiega Najwyższego Porządku. Pytanie brzmi tylko, na ile zrównoważone zostanie pokazywanie wyścigów i samo szpiegowanie. Gdzieś jeszcze musi znaleźć się miejsce na „głównego złego” pierwszego sezonu, co do którego już mam mocnego kandydata.
Z pozostałych kwestii – humor nie jest zły. Może i uderza w bardziej infantylne tony, lecz nie przeszkodziło mi to, by w kilku momentach zaśmiać się pod nosem. Na Colossusie dostaliśmy również masę znanych obcych ze wszystkich epok – Ithorianie, Rodianie, Chadra Fanowie, Crolutowie… W kantynie pojawia się hełm Mandalorianina, a Poe wspomina o jednym ze statków, który służył Sojuszowi od Scarif aż do Jakku. W końcu widzimy również X-wingi T-85 Nowej Republiki oraz usłyszeć możemy pewien znany głos – komentator wyścigu przemówił głosem Grega Proopsa, który wcześniej dubbingował jednego z dwóch komentatorów wyścigu Boonta Eve w Mrocznym Widmie.
Podsumowując, obawy co do serialu były przesadzone. Nie jest to oczywiście dzieło perfekcyjne, ale zaskakuje dobrym wykonaniem i daje nadzieję na całkiem niezłą fabułę w przyszłości. Jeśli ktoś waha się, czy warto poświęcić czas na obejrzenie, niech czym prędzej nadrabia zaległości, bo powinien przyjemnie się zaskoczyć.
2 komentarzy