Za nami pierwszy odcinek 2. sezonu animacji Star Wars: Resistance. Odcinek dobry, choć drastycznie inny niż to, czego mógłbym się po nim spodziewać.
Epizod zatytułowany Into the Unknown (pol. W nieznane) jest bezpośrednią kontynuacją finału pierwszego sezonu. Stacja Colossus ucieka w nadprzestrzeń z planety Castilon w kierunku bazy Ruchu Oporu na D’Qar, a szeregi Najwyższego Porządku zasila Tam Ryvora. Zgodnie z przewidywaniami akcję śledzimy zatem z obu perspektyw – odnajdującej się w nowym środowisku Ryvory oraz ekipy Kazudy, która musi radzić sobie z problemami na stacji.
A problemów jest niemało, w dodatku odpowiada za nie nieoczekiwany pasażer na gapę – droid Najwyższego Porządku. Choć może to brzmieć trywialnie, to bardzo spodobała mi się realizacja tego wątku w stylizowanym na lekki horror klimacie, w którym aż roi się od nawiązań do filmowego Obcego. Niemniej trochę brakowało mi jakiejkolwiek presji czasu związanej z naprawami bądź niepewnością w postaci ścigającego stację Najwyższego Porządku – odrobinę za dużo beztroski, chociaż humor, poza kilkoma klasycznymi slapstickami w wykonaniu Kaza, był bardzo dobrze zbalansowany w stosunku do poważnych fragmentów.
Właśnie, bohaterowie. Jak wspomniałem, niezdarność Kaza nadal jest jednym z ważniejszych zabiegów humorystycznych, jednak poza tym widać po nim o wiele większe rozgarnięcie, znajduje się nawet czas na chwilę refleksji nad zdradą Tam i troska o nią, czy pomyślenie o rodzicach, których los jest niepewny po zniszczeniu systemu Hosnian. Nie jest to zresztą jedyna postać wracająca do tamtych wydarzeń – niemal wszyscy mają w pamięci minione wydarzenia. W czołówce moich ulubionych postaci niezmiennie króluje Neeku, którego trafny metakomentarz o tym, że dotychczas wszystko działo się na Colossusie, trafił prosto w moje serce. Tam dostała jak dotąd bardzo mało czasu ekranowego, ale jej wątek już teraz zapowiada się całkiem ciekawie.
To był dość spokojny początek drugiego sezonu. Mniejsza skala i niewiele akcji, za to więcej przemyśleń bohaterów. To wszystko tworzy dość solidne otwarcie, stanowiące z jednej strony przypomnienie formuły serialu i jego niedawnych wydarzeń, a z drugiej ustawienie bohaterów i pchnięcie ich w kierunku przyszłości, na którą (póki co bez przesadnego entuzjazmu) czekam.