Po serii kilku niezbyt powiązanych ze sobą i głównym wątkiem odcinków powoli zbliżamy się do finału, więc doczekaliśmy się kontynuacji losów Klienta i imperialnych niedobitków. I co by wiele nie mówić, wyszło to serialowi na dobre, bowiem dostaliśmy jeden z najlepszych, a być może i najlepszy odcinek.
Fabuła Rozrachunku jest bardzo prosta – Greef Karga kontaktuje się z Mando, proponując umowę. Mają połączyć siły, by pozbyć się Klienta i z jednej strony wyrzucić z miasta panoszących się coraz mocniej imperialnych, a z drugiej zyskać w końcu bezpieczeństwo dla Dziecka. Po skompletowaniu całej drużyny, bohaterowie zmierzają na Navarro, by stawić czoła rywalowi.
Przede wszystkim naprawdę cieszę się z powrotu starych postaci – IG-11, Kuilla, Cary Dune i samego Greefa. Ich dotychczasowy czas antenowy mógł dawać poczucie zmarnowanego potencjału, który na szczęście dość szybko odbudowano. Praktycznie wszyscy zostali odpowiednio rozwinięci, poznaliśmy ich motywacje, a naturalnie występujące w ekipie tarcia są miłym dodatkiem. W dodatku historia IG i Kuilla jest wyjątkowo rozczulająca i jednym z mniej spodziewanych, a bardzo pozytywnych aspektów odcinka.
Skoro już przy niespodziankach jesteśmy, to nie sposób nie powiedzieć kilku słów o zakończeniu odcinka. Pojawienie się Moffa Gideona jest naprawdę efektowne, a miasteczko pełne szturmowców (o wiele bardziej zadbanych od tych towarzyszących Klientowi) dostatecznie buduje klimat i napięcie. Zważywszy na pewne działania, czekam z wypiekami na twarzy na finałowy odcinek, bo akcja może pójść w niemal dowolnym kierunku.
Wyjątkowo swoje 3 grosze wtrąciło też Dziecko. Dostaliśmy obalenie jednej z fanowskich teorii dotyczących jego pochodzenia i poznaliśmy nieco więcej jego zdolności, które otwierają nowe furtki w rozważaniu jego rasy i jej wrażliwości na Moc. To tutaj kryje się też powiązanie odcinka z Epizodem IX. A jeśli już mówimy o nawiązaniach, to miłą odmianą było ujrzenie transportowca z Rebeliantów i nowego myśliwca TIE wzorowanego na konceptach do Epizodu VII.
Odcinek nadal trzyma technicznie wysoki poziom poprzedników. Kwestia reżyserska wypadła naprawdę świetnie i cieszę się, że Deborah Chow zajmie się serialem o Kenobim. Podobnie jak poprzedni epizod, ten również mogę pochwalić za świetną grę światłem, zwłaszcza w scenie walki przy ognisku. Tego typu sceny powoli stają się znakiem rozpoznawczym Mandalorianina, podobnie jak muzyka, choć ten epizod był głównie ładnym zbiorem wcześniej poznanych motywów lub ich aranżacją.