Po dwóch bardzo udanych odcinkach twórcy Star Wars: Resistance dali nam trochę czasu na złapanie oddechu i przygotowali epizod słabszy niż poprzednie.
W Signal from Sector Six (pol. Sygnał z Sektora Szóstego) dochodzi do zapowiedzianego wcześniej spotkania pomiędzy Kazudą a Poe Dameronem. Co ciekawe, pozwolono nam również odpocząć od samej stacji Colossus, bo do schadzki dochodzi na pokładzie X-Wingów w przestrzeni kosmicznej (tym razem powrócono do należących do Ruchu Oporu T-70). Spotkanie zostaje jednak zakłócone przez tytułowy sygnał ratunkowy, nadawany z pokładu atakowanego przez piratów statku oraz, jak się później okaże, goszczącego w swoich podwojach kowakiańskie małpojaszczurki i tajemniczego stwora.
Poe i Kaz decydują się zbadać całą sytuację, która jest źródłem mroczno-humorystycznej wycieczki poprzez korytarze opuszczonego pojazdu, łudząco podobną do tego, co nieraz pojawiało się w Rebeliantach. Przyznam szczerze, że czekałem tylko, aż na ekranie pojawi się uwielbiany przeze mnie Hondo Ohnaka, jednak to nie był czas na takie rewelacje. Finał całego wątku również spotkał się z moim zawodem – tożsamość jedynej ocalałej z załogi frachtowca była aż nadto oczywista, zaś wyjawienie potwora skwitowałem potężnym wybuchem śmiechu.
Jak wspomniałem wyżej, humor w tym odcinku odegrał kluczową rolę i, co najważniejsze, bardzo dobrze się sprawdził. Odpowiedzialność za to spada głównie na droidy – BB-8 oraz nowego CB-23. Również Poe świetnie wypadł w takim stylu, a podkładający mu głos Oscar Isaac brzmiał w najnowszym epizodzie znacznie lepiej niż wtedy, gdy widzieliśmy go po raz ostatni. W trakcie odcinka mogliśmy także usłyszeć kilka nawiązań do dzikich bestii z uniwersum – gundarków (znanych z Wojen Klonów) oraz reeków, które pojawiły się w Ataku Klonów. Mimo wszystko czekam na kolejny odcinek, gdyż na stacji Colossus zaczyna się robić coraz ciekawiej…
Jeden komentarz