Październik zdecydowanie stał pod znakiem zakończeń. Doczekaliśmy się finału horrorowej miniserii związanej z Zamkiem Vadera, końca zaczęło dobiegać też ogromne wydarzenie War of the Bounty Hunters, które śledziliśmy od maja. Zobaczmy, jak w tej sytuacji prezentowały się komiksy ze świata Gwiezdnych wojen.
Ghosts of Vader’s Castle #3
Scenariusz: Cavan Scott
Rysunki: Francesco Francavilla, Robert Hack
Miło po takim czasie z powrotem ujrzeć na kartach komiksu Hudda i Skritta, parę sympatycznych i humorzastych postaci, należących niegdyś do załogi rodziny Graf. Pozornie spokojne życie, które wiodą w opuszczonym imperialnym posterunku, zostaje zakłócone przy mynocki i, tak jak w przypadku innych bohaterów tej serii, koszmary. Dotykają one Hudda, śniącego o tym, że jest mechanikiem Luke’a Skywalkera i razem udają się na planetę Dagobah, gdzie odnajdują zniszczoną chatkę Yody oraz… groźnego bagiennego stwora. Wkraczamy tutaj w naprawdę psychodeliczne klimaty, Hudd wszędzie widzi kościotrupy (tak, także w osobie Luke’a), a coraz to kolejne niewinne obiekty przypominają mu o Vaneé. To, jak wyraźnie autor zaznaczył wpływ przeszłych wydarzeń na Hudda i jego lęk przed Ciemną stroną i Mustafarem, oraz jak stara się on je przezwyciężyć, to zdecydowanie jedna z najjaśniejszych stron tego komiksu… obok małego, ale świetnego cameo ducha mistrza Yody.
Bardzo podobały mi się też rysunki – ale choć kreska wypada rewelacyjnie, tak nie do końca spodobał mi się dziwny, pomarańczowy filtr pokrywający większość kadrów koszmaru.
Ghosts of Vader’s Castle #4
Scenariusz: Cavan Scott
Rysunki: Francesco Francavilla, Chris Fenoglio
Choć to seria nawiązująca do horrorów, to nie brakuje w niej także innych emocji, jak choćby humoru – i to dość intencjonalnego. Dostarcza go nie tylko absurdalny koncept młodego Anakina opanowanego przez Ciemną stronę Mocy i goniącego protagonistkę, ale też dorosły Skywalker rzucający powiedzonkami z Prequeli, które przeżywają drugą młodość w memach. To absolutnie szalona zabawa, która sprawdza się doskonale i koszmar Liny wydaje się być najsensowniejszym z dotychczasowych, zwłaszcza, że dotyka on także przeznaczenia jej brata Milo, którego Lina się domyśla. To wszystko łączy się naprawdę sprawnie tak we śnie, jak i na jawie, w której to nasza ekipa bohaterów przybywa wreszcie na Mustafar. Co tam odnajdą i czy uda im się powstrzymać szalony plan Vaneé? Przekonamy się w finałowym zeszycie, którego już nie mogę się doczekać.
Doctor Aphra (2020) #15
Scenariusz: Alyssa Wong
Rysunki: Minkyu Jung
Nim się spostrzegłem, okazało się, że dotarłem do końca zeszytu – to naprawdę błyskawiczne zakończenie udziału Aphry w evencie Wojny łowców nagród, które absolutnie niczym nie zaskakuje… Jednak, w przeciwieństwie do poprzednich zeszytów, nie rozczarowuje w aż tak dużym stopniu. Głównym nośnikiem mojego rozgoryczenia jest postać Deathstick, która nie stanowiła żadnego zagrożenia dla naszych bohaterów. Na dodatek popisała się jedną efektowniejszą sceną, która momentalnie zbladła w obliczu tego, jak Aphra rozprawiła się ze swoimi przeciwnikami przy pomocy oddziałującego na umysły artefaktu. Co prawda koncept urządzenia nie brzmi zbyt oryginalnie, ale w tej serii cierpię na niedostatek takich szalonych technologii, więc złego słowa na ich temat nie powiem. Zwłaszcza, że walka Aphry o wyrwanie się z mocy urządzenia z pomocą Sany wypada bardzo dobrze, zresztą jak cały poświęcony im epilog. Mam nadzieję, że relacja tej dwójki mocniej wybrzmi w kolejnych zeszytach, a wraz z powrotem do pracy na rzecz Dominy Tagge seria przypomni sobie dawny blask.
War of the Bounty Hunters #5 – FINAŁ
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Luke Ross
Echhh. Liczyłem, że po równi pochyłej, jaką był poziom tego wydarzenia, i jednocześnie całej serii, wraz z finałem choć na chwilę przypomnę sobie jakość, do której przyzwyczaił mnie początek. Niestety, tak się nie stało i dostajemy finał nie tyle kiepski, co absolutnie przewidywalny i niemal niezmieniający status quo świata Star Wars. Bo poza tym, że Szkarłatny Świt okazał się być aktywną organizacją, a większość rady Huttów już nie istnieje, to ten komiks zupełnie nic nie wnosi. Han nadal jest zamrożony, Boba nadal dowozi go do Jabby, Luke nie walczy z Vaderem i tak dalej, i tak dalej… Liczyłem, że jeśli już Soule dotyka tego okresu, to, pomimo znanego zakończenia, zdecyduje się nieco zaszaleć i ma na to jakiś sensowny plan – teraz natomiast zupełnie nie widzę, po co to wszystko. Nawet nie mam za wiele do powiedzenia o samym komiksie, który po prostu zamknął sprawę zdobycia Hana przez Fetta.
Oczywiście nie obyłoby się bez słynnego łowcy nagród pokonującego innego łowcę, więc w absolutnie kretyński sposób Valance zostaje zniszczony – choć zapewne nie na długo – przez Bobę. Jedyny godny uwagi element, poza rysunkami, które nie zawodziły od początku, to ten jedyny kadr z Qi’rą i ekipą jej sojuszników, wśród których widzimy kilka znajomych twarzy, jak choćby Rycerzy Ren! Zabawne zresztą jest, że główni sprawcy wydarzenia Wojny łowców nagród, mający w poprzednich zeszytach niemałą rolę do odegrania, pojawiają się właśnie tylko na jeden kadr, będący niczym innym, jak pokazem siły. Wielka szkoda.
Adventures (2020) #11
Scenariusz: Cavan Scott, Anne Toole
Rysunki: Manual Bracchi, Nick Brokenshire
Tym razem dostaliśmy dość przeciętny zeszyt z tej uwielbianej przeze mnie serii. W obu zaprezentowanych historiach prym wiodły ilustracje – zwłaszcza w tej drugiej, absolutnie kocham styl Nicka Brokenshire’a – z kolei niezbyt dobrze wypadła warstwa fabularna.
Całkiem nienajgorsza była pierwsza historia, w której śledzimy losy Luke’a, Wedge’a i reszty Eskadry Łotrów, do której dołącza nowy, nieopierzony i niewykonujący rozkazów pilot, sprawiający swoim zachowaniem sporo kłopotów. To bardzo klasyczny już motyw, ogrywany wielokrotnie i w tym wydaniu nie prezentuje zupełnie nic nowego, choć nie mogę mu odmówić poprawnego napisania. Cieszy mnie za to nawiązanie do niedawnych wydarzeń z The High Republic i mam nadzieję, że w kontynuacji przyjdzie nam zobaczyć planetę Valo.
Niesatysfakcjonująco wypada też druga opowieść – tym razem opiekun Buboicullaara, zwierzątka Jabby, stracił je z oczu i musi je odnaleźć, nim minie wyznaczony czas. Szkoda tylko, że eksploracja barki Jabby wypada przy tym niezbyt ciekawie, a oczywiste w takim typie historii napięcie i namacalna groźba ze strony Hutta wcale nie występują.
Ghosts of Vader’s Castle #5 – FINAŁ
Scenariusz: Cavan Scott
Rysunki: Francesco Francavilla
Cudowny finał, zarówno tej miniserii, jak i całego cyklu Vader’s Castle. Scott fantastycznie balansuje na granicy między humorem a dramatem, skupiając się przy tym bardzo mocno na odczuciach bohaterów – w końcu po raz kolejny stają naprzeciw własnych lęków, ale tym razem wiedzą już, czego się spodziewać i jak z tym walczyć. Nie brakuje przy tym ogromnej liczby nawiązań do wcześniejszych zeszytów cyklu, które tylko podbiły moją ocenę i uwydatniły ostateczność tego zeszytu w kontekście całości. Podobnie zresztą jak ostatni kadr, gwarantujący satysfakcjonujące rozstrzygnięcie i będący jednym z moich ulubionych spośród wszystkich kanonicznych komiksów.
Tradycyjnie pochwalić muszę rysunki Francavilli i mogę tylko żałować, że tak rzadko widuję jego nazwisko w komiksach Star Wars. Będzie mi bardzo brakować tych historii w kolejnych latach, ale w zasadzie to dobrze, że odchodzą z takim przytupem. Dziękuję, Cavan!
Darth Vader (2020) #17
Scenariusz: Greg Pak
Rysunki: Raffaele Ienco
Nie, nie i jeszcze raz nie. Kolejny kiepski zeszyt Vadera, a absurdalność wątku Ochiego sprawia, że nie potrafię go już traktować inaczej niż w kategoriach żartu (i mam nadzieję, że podobne odczucia ma scenarzysta). Zgodnie z tym, czego dowiedzieliśmy się ze wcześniejszych komiksów, obserwujemy, w jaki sposób Vader rozprawia się z radą Huttów po tym, jak Imperator rozkazał mu powstrzymać się od ścigania Skywalkera – tradycyjnie więc nie mogło zabraknąć Mrocznego Lorda przedzierającego się przez hordy wrogów niczym gorący nóż przez masło. Niezbyt satysfakcjonująco wygląda także konfrontacja Sly Moore z resztą imperialnych szych i zakończenie jej wątku (przynajmniej na tę chwilę), który zupełnie nie wybrzmiewa z perspektywy jej relacji z Imperatorem.
Jak wspomniałem wcześniej, najbardziej absurdalny jest tu wątek Ochiego z Bestoona, który najpierw zachowuje się jak skończony kretyn albo ten stereotypowy irytujący brat, komentując zachowania Vadera, a potem wyrusza na misję do swojej Ligi Asasynów, której członkowie jakimś cudem wykazują jeszcze mniejsze kompetencje od niego, a koniec końców staje ramię w ramię z Qi’rą. Nawet jeśli to ostatnie wzbudza moje zainteresowanie, to nie jestem w stanie wykrzesać z siebie minimum entuzjazmu i oczekiwania na kolejny zeszyt.
Ze sporym zaskoczeniem przyjąłem, o ile lepiej wizualnie prezentuje się ten numer w porównaniu do poprzednich, mimo że nie nastąpiła zmiana rysownika, a jedynie osoby odpowiedzialnej za kolory. Nadal nie jest to topowy poziom, ale daleko mu do miernego standardu, jaki często prezentują komiksy od Marvela.
War of the Bounty Hunters – IG-88
Scenariusz: Rodney Barnes
Rysunki: Guiu Vilanova
Cóż za kapitalne zwieńczenie serii one-shotów związanych z Wojną łowców nagród! Na ten numer czekałem najmniej, a obok otwierającej wydarzenie Alphy, jest to prawdopodobnie mój ulubiony zeszyt. IG-88 błyszczy nie tylko pięknymi i bogato kolorowanymi ilustracjami, ale też warstwą treściową. Spora w tym zasługa oryginalnej, jak na komiksy ze świata Gwiezdnych wojen, narracji, polegającej w dużej mierze na lakonicznych opisach i w minimalnym stopniu na dialogach, która sprawdza się tutaj znakomicie.
Opowieść o wcześniejszych losach łowcy nagród, jego późniejsza odbudowa po starciu z Vaderem i kontynuacja misji dla Devy Lompop, związanej z odbiciem zamrożonego Hana Solo, zyskuje dzięki temu dość niezwykły wymiar, tak pasujący do droida. Zwłaszcza, kiedy właśnie IG-88 przejmuje posadę narratora i w jego „myślach” przewijają się bardziej filozoficzne treści, dotyczące natury bycia droidem-łowcą nagród i możliwości zyskiwania doświadczenia przez niezliczone próby (z uwagi na bycie maszyną). Nie jest to może nadzwyczaj pogłębione (a przynajmniej nie w takim stopniu, jak zeszłoroczny Annual serii Adventures), ale nawet sugestia pewnych rozważań jest czymś odświeżającym i niezmiernie ciekawym w komiksach Marvela. Chciałbym, aby coś podobnego pojawiało się ciut częściej niż od święta.