Wielki Admirał Thrawn bez wątpienia jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci pozafilmowej części Gwiezdnych wojen. Bohater wykreowany przez Timothy’ego Zahna pojawił się w kilku książkach należących obecnie do Legend, zaczynając od Dziedzica Imperium z 1991 roku. Do kanonu trafił za sprawą serialowych Rebeliantów, jednak książkowy wizerunek Thrawna nadal zawdzięczamy Zahnowi.
Niestety okazuje się, że twórcy The Mandalorian w żaden sposób nie poinformowali Zahna, iż jego postać zostanie wspomniana w serialu. Autor opisuje to na swoim facebookowym profilu:
„Nie, niczego przed wami nie zatajałem (ani przed nikim innym). Byłem (i nadal jestem) zupełnie wyłączony z rzeczy związanych z The Mandalorian. Pierwszy raz usłyszałem o kwestii Ahsoki, w której rzuciła imię [Thrawna – przyp. red.], w chwili, kiedy ludzie zaczęli zasypywać mój fanpage komentarzami i pytaniami, przybijając werbalnie piątki.
Co będzie dalej? Wiem tyle samo, co i wy. Jedno, co wiem na pewno: dobrzy scenarzyści, producenci i reżyserzy nie rzucają takiej bomby bez jakiejkolwiek wcześniejszej podbudowy. Będę niecierpliwie czekał razem z wami, by zobaczyć, jak rozwinie się ta historia.
Miejmy nadzieję, że zostanie wykonana artystycznie.”
Zachowanie scenarzystów i twórców serialu, Jona Favreau i Dave’a Filoniego, a także włodarzy Lucasfilmu, wydaje się wyjątkowo dziwne i nieco nie na miejscu. Zahn to nie tylko twórca postaci Thrawna, ale też w zasadzie jedyna osoba, która rozwija go w obecnym kanonie. Nawet scenariusze odcinków Rebeliantów związanych z Thrawnem były konsultowane z pisarzem. Aż trudno uwierzyć, że nie ma on pojęcia, iż inny twórca wykorzystuje jego postać. Przyczyn takiego stanu rzeczy możemy upatrywać w wadliwej komunikacji wewnątrz Lucasfilmu, faktycznym odcięciu Zahna od losów Thrawna po Powrocie Jedi bądź… aktualnym braku pomysłu na rozwinięcie jego postać w tym okresie. Twórcy mogli po prostu otworzyć sobie furtkę i planować wykorzystać ją w przyszłości, być może już przy wsparciu Zahna.