Wrzesień to kolejny miesiąc, który stał głównie komiksami z wydarzenia Wojny łowców nagród, jednak wydawnictwo IDW postanowiło nieco ubarwić ten czas dwoma komiksami z serii Adventures oraz pierwszymi zeszytami horrorowej miniserii z Zamkiem Vadera w tle. Przyjrzyjmy się, jak prezentują się najnowsze komiksy ze świata Gwiezdnych wojen!
Doctor Aphra (2020) #14
Scenariusz: Alyssa Wong
Rysunki: Federico Sabbatini
Jak ja się cieszę, że do zakończenia Wojny łowców nagród został nam tylko jeden zeszyt, bo to oznacza możliwość poprawy Aphry w kolejnym arcu. Ten niestety należy spisać na straty. Jest niesamowicie nudny, brakuje mu lotności fabuły i dialogów, z których tak znane są komiksy z niepoprawną archeolożką, a okazji ku temu było niemało. W końcu w więzieniu Szkarłatnego Świtu Chelli spotyka Just Lucky’ego, który wystawił ją do wiatru w pierwszym arcu z serii. Czy coś z tego wynika? No niezbyt. Plan wydostania się Aphry, Justa, Ariole i Sany zza krat jest do bólu sztampowy, choć widok Aphry sterującej potężnym droidem strażniczym był całkiem świeży. Zabrakło niestety satysfakcjonującego rozliczenia się Justa i Ariole z ich byłym mistrzem, co było podstawą całego ich wątku w tej serii. Zastanawiam się też, w jaki sposób autorka postanowi rozwiązać akcję, bowiem w zakończeniu zeszytu widzimy jak Qi’ra nasyła na całą ekipę asasynkę Deathstick – czyżbyśmy mieli w końcu być świadkami pokazu jej umiejętności?
War of the Bounty Hunters #4
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Luke Ross
Ten zeszyt był całkiem w porządku, choć… niezbyt o Bobie Fetcie. To właśnie on miał być centralną postacią eventu i tej miniserii, a w tym zeszycie jest zepchnięty na dalszy plan – nie liczyłem dokładnie, ale nie zdziwiłbym się, gdyby pojawił się na mniej niż połowie stron komiksu, który sprawia wrażenie zbioru zaginionych stron z pozostałych serii. Widzimy bowiem część kosmicznego pościgu Vadera za Lukiem Skywalkerem, przygotowania rebeliantów pod wodzą Lei do przejęcia Hana Solo, rywalizację między Huttami i w końcu dalsze losy Valance’a i Dengara, którzy dopiero teraz dołączyli do zabawy na Jekarze. To właśnie z losami ostatniej dwójki związany jest Boba, który jednak nie rozwiązuje sytuacji w bezpardonowym pojedynku, tylko dość szybko unieszkodliwia Dengara, decydując się na współpracę z Beilertem. Dynamika między tą dwójką bohaterów jest jak na razie bardzo ciekawa i liczę, że przetrwa poza miniserią, podobnie jak w przyszłości doczekamy się zemsty Dengara. Całość kończy się bardzo obiecująco, bo okazuje się, że zamrożonego Hana Solo może zdobyć jakakolwiek frakcja, a wszystko układa się według tajemniczego planu Qi’ry. Z kronikarskiego obowiązku wypada wspomnieć o rysunkach, ale te nie różnią się od poprzednich zeszytów miniserii – Luke Ross nadal wykonuje świetną robotę, pełną dobrej kreski, kolorów i dynamiki.
Adventures (2020) #9
Scenariusz: Michael Moreci, Vita Ayala
Rysunki: Michael Avon Oeming, Devaun Dowdy
To niestety bardzo rozczarowujący zeszyt serii Adventures i o obu historiach, jakie się w nim znalazły, nie mogę wypowiedzieć się w pozytywach. Pierwsza z nich dotyczy Mace’a Windu, który przybywa wraz ze swoim oddziałem na planetę Ridlay opanowaną przez… duchy. Początkowo to całkiem klimatyczna i tajemnicza opowieść, jednak błyskawicznie staje się bardzo przewidywalna. Nie pomagają też paskudne ilustracje, które niektórymi kadrami wywołują uśmiech zażenowania. Nie najlepiej wypada też druga historia, choć ona przynajmniej jest nieco lepiej narysowana. Mówię nieco, gdyż widok Hana i Boby, którzy wyglądają tu jak wyrośnięte dzieci, jest dość niepokojący. Dużo bardziej cierpi nijaka historia, która na dodatek szaleńczo pędzi do przodu. Wynikające z niej pierwsze spotkanie Hana i Fetta nie ma więc żadnego ładunku emocjonalnego, sam łowca nagród wydaje się być wrzucony tutaj na siłę, bez jakiejkolwiek wcześniejszej podbudowy, na ostatnie półtora strony komiksu. To mogła być znacznie ciekawsza historia i szkoda, że tak się nie stało.
War of the Bounty Hunters – Boushh
Scenariusz: Alyssa Wong
Rysunki: David Baldeón
To kolejny bardzo dobry oneshot z wydarzenia War of the Bounty Hunters, choć bardziej jest o rodzinie Tagge i Dominie niż o Boushhu. Mimo to tytułowy łowca nagród dostaje swoje pięć minut, a na dodatek możemy poznać nieco jego przeszłości. Oto bowiem razem z czwórką swoich towarzyszy został wygnany z rodzinnej planety Uba IV. Grupa próbuje odnaleźć swoje miejsce w galaktyce, wykonując zlecenia dla podejrzanych organizacji – choćby Szkarłatnego Świtu, który bierze na cel rodzinę Tagge. Jak wspomniałem, centralne miejsce zachowuje tutaj Domina Tagge, usiłująca rozwikłać zagadkę zdrady w zarządzie, na który składa się reszta członków familii – nie zabrakło więc odrobiny politykowania i słownych gierek. Jakby tego było mało, Domina jest w trakcie opracowania… prototypu miecza świetlnego. To zaskakująco świetny wątek, który autorka sprawnie wpisała w całą historię, nie pozostawiając niedosytu z uwagi na niezwykłość wynalazku. Mam nadzieję, że to nie był ostatni raz, kiedy go widzieliśmy. Złego słowa nie mogę też powiedzieć o szacie graficznej, która jest nieco odmienna od wcześniejszych oneshotów. Przypomina trochę mniej szaloną „kreskę” Paolo Villanelliego, ale przy tym zachowuje dynamikę i znacznie częściej bawi się kompozycją kadrów.
Darth Vader (2020) #16
Scenariusz: Greg Pak
Rysunki: Raffaele Ienco
Jak na moją niechęć do komiksowego Vadera, to nie było aż tak złe. Historia prowadzona jest dwutorowo – Vader rzuca się swoim myśliwcem w pościg za X-wingiem Skywalkera, zaś na powierzchni Ochi ściera się ze Sly Moore, wciąż spiskującą przeciwko Vaderowi. Obie części fabuły są jednak ze sobą powiązane i siły droidów nasłane przez Sly na Mrocznego Lorda jednocześnie okazują się zbawieniem dla Luke’a. To dość miłe zaskoczenie, choć z dalszej perspektywy dość oczywiste, biorąc pod uwagę, że Imperator pragnie Luke’a u swego boku. Zaskakująco rozstrzyga się też starcie Sly z Ochim, z którego ten drugi wychodzi ranny. Kontynuacja jego wątku jest dla mnie poniekąd zagadką – czy ukorzy się przed Sly i Imperatorem, czy też nadal będzie podążał za Vaderem? Zapewne przekonamy się w kolejnym zeszycie.
Z innych zabiegów narracyjnych, nie rozumiem do końca sensu wizji z początku zeszytu, wydaje się być zupełnie zbędna i w żaden sposób nie wpływa na fabułę komiksu. Choć nie było żadnej zmiany na stanowisku rysownika tej serii, odniosłem wrażenie, że rysunki nieco się poprawiły – wszechobecna szarość w kolorach wciąż jest drażniąca, a same rysunki mało oddające mnogość akcji, lecz poziom detalu, odwzorowania postaci czy przedmiotów jest bardziej satysfakcjonujący.
Ghosts of Vader’s Castle #1
Scenariusz: Cavan Scott
Rysunki: Francesco Francavilla, Megan Levens
Historie rysunkowe spod szyldu Vader’s Castle to zdecydowanie moja ulubiona część komiksowej części kanonu – świetna i bawiąca się formą fabuła oraz przepiękne ilustracje to doskonały przepis na sukces, który od jakiegoś czasu uskutecznia Cavan Scott i reszta ekipy IDW. Nie inaczej wyszło tym razem. Główny wątek jest chyba najbardziej szalonym spośród wszystkich miniserii i wygląda na to, że Vaneé zamierza przeprowadzić rytuał… wskrzeszenia Vadera. Do tego niezbędny mu będzie droid rodziny Grafów, Crater oraz jego właściciel Milo. Zniknięcie nie pozostaje jednak bez śladu i Lina Graf rusza na poszukiwania, przy okazji dowiadując się, że niektóre osoby zaczynają nękać pewne koszmary. Tu zaczyna się centralny punkt zeszytu, czyli sen Milo, w którym przeżywa on wizytę Anakina, Padmé, Jar Jara oraz droidów Artoo i Threepio na opuszczonej planecie. Planeta w rzeczywistości opanowana jest przez droidy-zombie, zarażające i niszczące wszystko na swojej drodze. Choć to ograny w popkulturze motyw, to pasuje jak ulał do historii i jest bardzo zgrabnie przedstawiony, mając w zanadrzu kilka zwrotów akcji.
Na dodatek, ta część komiksu charakteryzuje się naprawdę pięknymi rysunkami i kolorystyką, którą chłonie się znacznie bardziej od fabuły. Nie inaczej jest w przypadku głównego wątku, rysowanego w zupełnie innym stylu, który wygląda wręcz obłędnie dobrze. Już po pierwszym zeszycie wiadomo, że będzie to silny kandydat do najlepszego gwiezdnowojennego komiksu roku.
Bounty Hunters #16
Scenariusz: Ethan Sacks
Rysunki: Paolo Villanelli
Z perspektywy przeczytanego wcześniej zeszytu War of the Bounty Hunters, ten wydaje się być częściowo zbędny. Poza nieco ckliwą, choć tak pasującą do Valance’a, sekwencją otwierającą, w której stara się on pożegnać ze swoją miłością, dostajemy jeszcze krótką scenę akcji i przedostania się w okolice okrętu Szkarłatnego Świtu na Jekarze, po czym przeskakujemy do akcji doskonale znanej ze wspomnianego przeze mnie wcześniej zeszytu – co prawda nieco ubogaconej, ale nadal nie oferującej nic ciekawego w zamian. Obok tego wątku otrzymujemy dalszy ciąg zbierania ekipy łowców nagród przez T’ongę, która wzbogaciła się o rannego i pozostawionego na Jekarze kilka zeszytów temu Bosska. Pytanie, czy to już gotowa drużyna, czy jej zbieranie potrwa jeszcze jakąś chwilę, nim T’onga zdecyduje się odnaleźć dziedziczkę dwóch zwaśnionych syndykatów. Bardzo ciekawie wygląda zakończenie komiksu, w którym Dengar wykonuje swoją małą zemstę i zdradza Deathstick położenie rebelianckiej bazy, w której ukrywa się i miłość Valance’a i wspomniana dziedziczka. Zabójczyni Szkarłatnego Świtu będzie miała przed sobą kilka wymagających zadań, które mogą poważnie wpłynąć na motywację wielu czołowych bohaterów.
Ghosts of Vader’s Castle #2
Scenariusz: Cavan Scott
Rysunki: Francesco Francavilla, Derek Charm
Po świetnym pierwszym zeszycie przyszedł czas na jeszcze lepszy i bardziej szalony zeszyt drugi. Zrozpaczona Lina Graf kontaktuje się z Leią i Mon Mothmą w sprawie tajemniczego zaginięcia swego brata Milo, a te nakazują jej odnaleźć słynnego królika Jaxxona. Jak się okazuje, również jego dręczą niepokojące sny, w których przychodzi mu zmierzyć się z potężnym Chewbaccą pochłoniętym magią Wookiech. Brzmi dziwnie? Będzie jeszcze dziwniej, kiedy powiem że z tej samej magii ostatecznie korzystają sam Jaxxon i Han Solo, co daje dość zaskakujący i zabawny efekt. To zresztą niejedyny aspekt humorystyczny, a cała postać Jaxxona w tym komiksie jest świetnie zbudowana.
Całkiem nieźle wypadają rysunki w koszmarze Jaxxona, jednak prawdziwym dziełem sztuki są ilustracje głównego wątku autorstwa Francavilli. Pierwsze w kanonie ukazanie Chandrili czy deszczowe i obskurne uliczki oświetlone neonami, przywołujące na myśl cyberpunkowe klimaty, wypadają rewelacyjnie. Ileż bym dał, żeby cały komiks tak wyglądał…
Adventures (2020) #10
Scenariusz: Michael Moreci, Dave Scheidt
Rysunki: Michael Avon Oeming, Stefano Simeones
Niestety kontynuacja opisywanej wyżej historii o losach Mace’a Windu i Lightning Squadron nie zmywa niesmaku po pierwszej części. Zwłaszcza, kiedy cały zeszyt skupia się na akcji – z jednej strony mamy pojedynek między mistrzem Jedi a hrabią Dooku, z drugiej potyczkę między klonami a droidami (i wspomnianymi przy poprzednim komiksie „duchami”, będącymi w istocie duchopodobnymi istotami, kontrolowanymi przez Sitha). Całość kończy się więc dalej dość przewidywalnie, a ucieczka Dooku w środku starcia jest bardzo niesatysfakcjonująca. Równie fatalnie, co w części pierwszej, prezentują się ilustracje.
Na zupełnie drugim biegunie wrażeń wizualnych stoi drugi komiks, wykonany w dość ciekawej stylistyce i niebojący się zabawy kolorami. Głównymi bohaterami są Zak i Tash Arranda, bohaterowie niekanonicznej już serii książek młodzieżowych Galaxy of Fear. Tym razem trafiają oni na trop tajemniczej jaskini, skrywającej niebezpieczny artefakt, na który poluje także grupa kultystów. Historia jest pomysłowa i świetnie się ją czyta, nawet jeśli rezultat końcowy jest dość oklepany. Mam nadzieję, że ta para bohaterów, całkiem nieźle zarysowanych na tych kilku stronach, pojawi się jeszcze gdzieś w obecnym kanonie, choćby na kartach kolejnych komiksów.
Star Wars (2020) #17
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Ramon Rosanas
Kolejny raz mogę ponarzekać na konstrukcję tego eventu z perspektywy osoby, która czyta wszystkie publikowane komiksy, bo znowu dostaję powtórkę wydarzeń. Choć muszę oddać Soule’owi, że przynajmniej większość pościgu Vadera za Lukiem to nowe sceny i całkiem kreatywne pomysły na jego ubarwienie. Na dodatek scenarzysta wyciągnął lekcję z poprzednich zeszytów, w których sceny akcji były przykryte toną dialogów – tutaj prawie ich nie ma. Całkiem spodobała mi się też relacja Lando… z Sokołem Millennium. Uroczo było widzieć, jak Calrissian ciągle myśli o swoim byłym statku w kategoriach świadomości L3 wgranej do głównego komputera – to zdecydowanie najjaśniejszy punkt tego komiksu. Nie wiem, co więcej mogę napisać o tym komiksie – trochę się wyróżnił fabularnie po poprzednich, jednak to nadal nie jest poziom, do którego przyzwyczaił nas Soule.
Jeden komentarz