Do książkowej adaptacji Epizodu IX podchodziłem bardzo entuzjastycznie – materiały, które zdążyły wyciec do Sieci, bardzo mi się podobały i dawały nadzieję na poprawę wizerunku filmu, co do którego miałem mieszane uczucia. Czy zatem Rae Carson sprostała swojemu zadaniu? Przyjrzyjmy się temu. Zanim jednak zacznę, mała uwaga: fabuła The Rise of Skywalker jaka jest, każdy widział, więc przemilczę ją i ocenię samą jakość adaptacji oraz rozszerzonego materiału.
Zacznijmy od tego pierwszego. Książka napisana jest… dość specyficznie. W niektórych miejscach miałem wrażenie, że czytam mechaniczny opis tego, co autorka widzi akurat na ekranie, wzbogacony o dwa zdania opisujące czyjeś emocje. Wygląda to sztucznie, niekiedy brakuje płynności i literackiego sznytu. Dziwi mnie to tym bardziej, że poprzednia gwiezdnowojenna publikacja Carson – Wielka ucieczka – pod tym kątem nie zawodziła i była w moim mniemaniu naprawdę świetną książką. Mimo wszystko jest to powieść, którą czyta się bardzo szybko, a mordercze tempo filmowego oryginału w papierowej wersji jest przekute w sporą zaletę – fabuła wartko płynie do przodu i nie pozwala oderwać się od lektury.
Aczkolwiek wysokie tempo ma swoje drugie dno – to bardzo krótka książka. Oryginalne wydanie liczy sobie nieco ponad 270 stron, a przypominam, że mówimy o wersji rozszerzającej dodatkowo film. Dla porównania, analogiczne wydanie adaptacji Ostatniego Jedi liczyło sobie 430 stron, zaś sam film był zaledwie 10 minut dłuższy. I jest to naprawdę mocno odczuwalne. Poza przewijającymi się okazjonalnie wtrąceniami w postaci jednego ciekawego zdania (wśród których poznajemy nawet pochodzenie „dźwigu” Palpatine’a), dostajemy łącznie 7 nowych scen – w znakomitej większości dość krótkich. Z oczywistych względów Carson poświęciła więcej miejsca Lei Organie, która wspomina trening Jedi pod okiem Luke’a oraz misję z książki Resistance Reborn. Ponadto możemy przeczytać o rozmowie Kylo Rena z Wyrocznią na Mustafarze, Lando opowiada o Ochim, swojej porwanej córce i próbie odbicia Sokoła na Pasaanie, Kylo przesłuchuje Chewiego, poznajemy losy Zorii na Kijimi po spotkaniu Poe, a także dowiadujemy się, jak wyglądał czas Lando na pokładzie Sokoła tuż przed bitwą nad Exegolem. I to tyle. Niestety, żadna z tych scen nie ma wpływu na fabułę, to zaledwie kilka dodatkowych stron, na których znajdziecie niewielkie nawiązania do wydarzeń spoza TRoS.
Rozwój uniwersum poprzez treść również jest dość znikomy i chyba najciekawsze w tym wszystkim są przewijające się przez całą książkę rozmowy Lei z duchem Luke’a, który przekonuje ją do złączenia się z Mocą i nim, oraz losy Imperatora po Powrocie Jedi związane z klonowaniem. Dodatkowy materiał to zdecydowanie mój największy zawód dotyczący tej adaptacji. Być może po wyciekach liczyłem na zbyt wiele, a nie dostałem w zasadzie nic więcej. Są to mimo wszystko rzeczy, dzięki którym patrzę na film nieco cieplej i mam nadzieję, że zaledwie zasygnalizowane motywy doczekają się rozwinięcia w przyszłości.
Za polskie wydanie odpowiada wydawnictwo Olesiejuk i jeśli mieliście już do czynienia z innymi wydanymi przez nich powieściami ze świata Gwiezdnych wojen, to nie powinniście być zaskoczeni. Książkę wydano w miękkiej oprawie ze skrzydełkami, na których znalazły się opis fabuły oraz krótka notka o autorce. W środku czekają nas 344 strony, wydrukowane na nieco innym papierze niż dotychczas – kartki sprawiają wrażenie cieńszych i bardziej śliskich w dotyku, jednak w żadnym wypadku nie przełożyło się to na mniejszy komfort z lektury, czy zwiększone ryzyko podarcia. Publikację uzupełniono stronami z fotosami z filmu, co do których mam pewne zastrzeżenia. Wzorem poprzednich adaptacji nie ułożono tych zdjęć w kolejności chronologicznej, jako pewną formę streszczenia fabuły, a bardziej jako zbiór obrazków przedstawiających bohaterów powieści. Na dodatek chyba wszystkie zdjęcia są tymi, które oficjalnie opublikowano w ramach promocji filmu, co jednocześnie oznacza, że nie znajdziemy na nich ukrywanego w kampanii promocyjnej Imperatora Palpatine’a. Wracając jednak do sedna, czyli samej powieści, nie uświadczyłem żadnych błędów, a tłumaczeniu w wykonaniu Marty Dudy-Gryc nie mam nic do zarzucenia. O ile byłem spokojny o terminologię, w końcu pani Marta ma na koncie tłumaczenia kilkudziesięciu komiksów z tego uniwersum, tak bardzo ucieszyłem się, że udało się zachować klimat i płynność akcji oryginału.
Komu zatem mógłbym polecić tę lekturę? Jeśli liczycie wyłącznie na wyłapanie dodatkowych smaczków lub zależy Wam na rozszerzonym spojrzeniu na film, to wszystkie istotne informacje już od tygodni krążą po sieci. Jeżeli zaś jesteście wielkimi fanami Skywalker. Odrodzenie, możecie bawić się podczas lektury naprawdę nieźle, chociaż przy tak niewielkiej liczbie dodatkowego materiału, może lepiej byłoby po prostu wrócić do filmu?
Autor recenzji: Michał Żebrowski
- Tytuł: „Star Wars: Skywalker. Odrodzenie. Opowieść filmowa”
- Autor: Rae Carson
- Wydawnictwo: Olesiejuk
- Data premiery wydania: 10 listopada 2021
Jeden komentarz