Recenzje

Oceniamy sierpniowe premiery komiksów z ery Wielkiej Republiki

Sierpień to kolejne premiery komiksów z projektu The High Republic. Do dotychczas wydawanych serii od Marvela i IDW dołączyła nowa miniseria – The Monster of Temple Peak – opowiadająca o losach poznanej w powieści The Rising Storm „miecza do wynajęcia”, Ty Yorrick. Zobaczmy więc, jak wypadają wspomniane komiksy.

To chyba pierwszy zeszyt tej serii, co do którego mam mieszane odczucia. Komiks zamyka nam drugi arc serii poświęcony Drengirom i wszystko wskazuje na to, że jednocześnie kończy ich przygodę w tej fazie Wielkiej Republiki – przyznam szczerze, że traktuję to z pewną ulga, bowiem po interesującym początku roślinopodobne stwory przestały zmierzać w jakimkolwiek interesującym kierunku i szybko stały się zwykłym przeciwnikiem do poszatkowania mieczem świetlnym. Tak prędki finał ich wątku i coraz mocniejsza koncentracja na nadal intrygujących Nihilach powinna wyjść projektowi na dobre. Właśnie, szybki finał… Zaledwie dwa zeszyty wcześniej poznaliśmy lokację rodzinnej planety Drengirów, a już teraz dochodzi do ostatecznego ataku połączonych sił Jedi i Huttów. Sama bitwa prezentuje się całkiem przyjemnie, pojawia się wiele znanych twarzy, także z innych dzieł z The High Republic. Mało kto dostaje jednak jakąkolwiek większą rolę poza krótkim mignięciem na kartach komiksu i wypowiedzeniem jednej czy dwóch kwestii. Emocjonalność komiksu załamuje się wraz z pojawieniem Keeve, osiągając naprawdę kiepski poziom w samym finale. Choć rola Trennis została zasygnalizowana już w poprzednim zeszycie, to jej stawienie czoła Great Progenitor Drengirów i bycie katalizatorem osłabienia go za pomocą Mocy przez wszystkich Jedi nie wypada zbyt przekonująco. Bardzo niesatysfakcjonujące jest także rozprawienie się ze wszystkimi Drengirami przez unieruchomienie wspomnianego Great Progenitora za pomocą specjalnych generatorów pola. Jednak i z tego wynika koniec końców coś dobrego, bo ziarno konfliktu między Jedi i Huttami, jakie zostaje zasiane przez oszczędzenie stworów, może odegrać sporą rolę w przyszłości. Mam nadzieję, że nie zostanie zapomniane. Niewątpliwie plusem zeszytu były też ilustracje Ario Anindito, który po dwóch zeszytach przerwy wrócił do ilustrowania, choć zdarzało mu się prezentować znacznie lepszą formę.


Niezbyt chętnie podchodziłem do tego komiksu po kiepskim występie Ty w The Rising Storm, jednak… nie było tak źle, jak się spodziewałem – rzekłbym wręcz, że było całkiem nieźle. To jednak przede wszystkim zasługa scenariusza, pięknych ilustracji i efektownych scen (jak choćby walka z gundarkiem), a nie samej postaci głównej bohaterki. Ty Yorrick bowiem ciągle jest tą samą „wiedźminką”, która niby stara się zarobić na życie przy zabijaniu potworów i unika angażowania się w wybory, jednak zbyt często kieruje się sercem, co nie kończy się najlepiej dla stanu jej portfela. Nie wiążą się z tym jednak żadne głębsze refleksje, wydaje się, jakby cała osobowość Ty była oparta na tym jednym aspekcie, przez co jej postać jest strasznie płytka, a sympatyzowanie z nią jest zdecydowanie utrudnione. Bardzo liczę, że ulegnie to zmianie za sprawą retrospekcji do czasów jej młodości w Zakonie Jedi i sympatyzowania z Kliasem Teradine – padawanem, który miał sporo do czynienia z artefaktami Ciemnej strony Mocy i z czasem zostanie wydalony z Zakonu. Intrygująco prezentuje się także główny wątek miniserii oraz tytułowe wzgórze świątynne. Zapoznanie Ty przez lokalną społeczność i polowanie na tajemniczego stwora, uważanego za dawno wymarłego, jest jak na razie bardzo klimatyczne i podejrzewam, że nie raz mnie zaskoczy.


To o dziwo mój ulubiony zeszyt z The High Republic w minionym miesiącu. Świetnie kontynuuje i wieńczy rozpoczętą w poprzednim zeszycie historię, jeszcze bardziej podkreślając jego tematykę konfrontacji legend o Jedi z ich rzeczywistym działaniem. Przemyślenia Farzali w tej kwestii wypadają bardzo dobrze i świetnie współgrają ze wspomnieniami rozmów z jego mistrzem Obratukiem, który nota bene w końcu ma jakąś rolę do odegrania i nie jest tylko efektem komicznym! Konfrontacja z siepaczami Jabby wypada kreatywnie i efektownie zarówno na pokładzie Vessel, jak i w więzieniu, co tylko podkreślają najlepsze w przeciągu całej serii rysunki Harveya Tolibao. Daniel José Older z kolei wydawał się naprawdę pobawić scenariuszem (także pod kątem humorystycznym). Przy mniejszej ilości wydarzeń, jakie musiał „odhaczyć”, dał odetchnąć bohaterom oraz całej konstrukcji fabuły, dzięki czemu wszystko czytało się zaskakująco lekko. Oby więcej takich zeszytów w przyszłości!

Podobne posty

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button

Wykryto Adblocka :(

Hej! Nasza strona to owoc pracy pasjonatów, lecz musi się również utrzymać! Działamy głównie dzięki reklamom, które wyświetlamy. Rozważ wyłączenie Adblocka, aby zapewnić nam możliwość dalszego dostarczania ciekawych treści.