Recenzje

„The Bad Batch” S01E05 („Szał”) – wrażenia z odcinka

Serial Parszywa zgraja zdążył już zaprezentować się jako godna kontynuacja Wojen klonów, jednak po fenomenalnym pilocie kolejne odcinki nieco opuściły poprzeczkę, skupiając się na rozwoju bohaterów i świata kosztem głównej linii fabularnej. Odcinek Szał, mimo oczywistych podobieństw do poprzednich epizodów, wydał mi się znacznie bardziej interesujący i rozbudził nadzieję na nieco większą ilość akcji.

Po trzech odcinkach niemal w całości poświęconych ucieczce i drobnym problemom, które rozwiązać musiał Oddział 99, można było zacząć odczuwać znużenie niezmiennym schematem. Tym razem jednak bohaterowie wreszcie zostali zmuszeni, by podjąć próbę przejęcia inicjatywy. Epizod pokazuje nam, że nie powinniśmy dłużej postrzegać członków zespołu jako żołnierzy, a raczej nietypowych cywili, szukających pieniędzy i informacji. By to podkreślić, twórcy wykorzystali schemat znany z serialu The Mandalorian: aby pozyskać wiedzę i pieniądze, trzeba znaleźć dobrego pośrednika i wykonać zlecenie.

W dalszym ciągu The Bad Batch wyraźnie unika głównej fabuły, tym razem podsuwając nam klasyczną misję ratunkową, która nie do końca jest tym, czym się wydaje. Dużym rozczarowaniem okazały się same klony – choć jako jednostka specjalna samodzielnie radzą sobie z małymi armiami, to poza polem bitwy okazują się kompletnie bezradni. Dało to z kolei pole do popisu Omedze, która bez większego trudu poradziła sobie z problematyczną sytuacją. Postać ta bezustannie balansuje na krawędzi bycia zbyt naiwną, jednak co rusz okazuje się, że bez niej Oddział 99 nie ma żadnych szans na wypełnienie jakiejkolwiek misji.

Twórcy bardzo pilnują, by serial nie rozmieniał się na drobne i nie odwracał uwagi od bohaterów. Ponownie Crosshair nie pojawia się w odcinku, akcja toczy się na jednej planecie (w maksymalnie zawężonych lokacjach), właściwie bez udziału żadnych sił z zewnątrz. Lekka monotonia co jakiś czas daje o sobie znać, choć uwagę odwraca bardzo dobrze wyreżyserowana walka. Można przypuszczać, że to cisza przed burzą, która ma nadejść później, jednak nie jest to już ta sama ekscytacja, co po obejrzeniu pilota. Seans mimo wszystko nadal oceniam jako przyjemny.

Jak zwykle nie obyło się bez ciekawych detali i nawiązań do reszty uniwersum. Przypomnienie o istnieniu informatorów, z których usług korzystali Jedi, nowa postać kobieca obcej rasy, różnorodne jedzenie (ponownie całkiem wyraźnie pokazane na ekranie). Muszę też wspomnieć o jednej kwestii, jaka przykuwała uwagę w nowym odcinku… Mówiąc zwięźle, po prostu był on autentycznie zabawny. Humor oparty na dialogach i świetnej postaci Cid zdawał się być dużo bardziej subtelny niż wcześniej, jednocześnie nie sprawiając wrażenia wymuszonego. Co więcej, walka o dominację między Wreckerem a młodym Rancorem okazała się całkiem urocza i zabawna.

Światy odwiedzane przez Parszywą zgraję zachowują swój charakter i są bogate w nawiązania. Mała bestia, która w przyszłości ma próbować pożreć Luke’a Skywalkera w pałacu Jabby, to do bodaj najlepszy z dotychczasowych gościnnych występów w serialu. Powoli rozwijana akcja oraz postacie wyraźnie szykują nas na powrót do głównej fabuły, jak nieraz działo się to w Wojnach klonów. Jedyną obawą, jaka przychodzi mi do głowy, jest niebezpieczeństwo przyćmienia najważniejszych wydarzeń z serialu przez pedantyczną wręcz dbałość o szczegóły i odniesienia, którą objawiają twórcy. Mimo wszystko bardzo udany piąty odcinek The Bad Batch wydaje się nie zapowiadać rozczarowania.

Podobne posty

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button

Wykryto Adblocka :(

Hej! Nasza strona to owoc pracy pasjonatów, lecz musi się również utrzymać! Działamy głównie dzięki reklamom, które wyświetlamy. Rozważ wyłączenie Adblocka, aby zapewnić nam możliwość dalszego dostarczania ciekawych treści.