Za nami 15. odcinek Star Wars: The Bad Batch pod tytułem Powrót na Kamino, stanowiący pierwszą część finału 1. sezonu animacji. Nie zabrakło w nim kilku ciekawych rewelacji na temat bohaterów oraz mniej lub bardziej przewidywalnych zwrotów akcji. Jak zatem wypada pierwsza połowa kulminacji przygód Oddziału 99? Przekonajmy się.
Wydarzenia ukazanie w najnowszym epizodzie stanowią bezpośrednią kontynuację tego, co ukazano nam tydzień temu. Schwytany poprzednio Hunter nie pozostaje zbyt długo na Daro i na polecenie Crosshaira zostaje przetransportowany na Kamino – były członek Parszywej zgrai słusznie przewiduje, że pozostali bez wahania ruszą na pomoc swojemu dowódcy, w związku z czym uruchamia urządzenie komunikacyjne Huntera, licząc na to, że reszta Oddziału 99 będzie kierować się do wskazanej lokalizacji.
Jak łatwo możecie się domyślić, gdy tylko udaje im się naprawić wahadłowiec na Ord Mantell, Echo, Tech, Wrecker i Omega ruszają w kierunku wskazanym przez lokalizator Huntera. Domyślając się, że to pułapka, Omega zdradza reszcie załogi lokalizację podwodnego laboratorium Nali Se, z którego klony będą mogły niepostrzeżenie dostać się do głównej placówki na Kamino. Samo laboratorium stanowi pierwszą tajemnicę, jaką odsłania przed nami najnowszy odcinek, bowiem okazuje się, że to właśnie w tym miejscu została wyhodowana Omega, zaś członkowie Parszywej zgrai wcześniej poddawani byli tu modyfikacjom genetycznym, dzięki którym zyskali swoje wyjątkowe cechy. Można zatem powiedzieć, że Oddział 99 i Omega mają ze sobą więcej wspólnego, aniżeli tylko fakt bycia klonami Jango Fetta.
Absolutnie nie chcę tu wyjść na kogoś, kto uważa, że pozjadał wszystkie rozumy, ale ujawnienie laboratorium nie było dla mnie wielkim zaskoczeniem – w końcu każdy klon musiał zostać wyhodowany w jakimś miejscu i nie potrzeba zbyt tęgiej głowy, żeby domyślić, iż zarówno Parszywa zgraja, jak i Omega stworzeni zostali w specjalnych warunkach. Tym niemniej ciekawie było zobaczyć miejsce, z którego pochodzą, a także dowiedzieć się, że Omegę nie bez powodu od samego początku ciągnęło do Huntera i reszty ekipy.
Z laboratorium bohaterowie przedostają się do głównej placówki za pomocą podwodnego tunelu. Na miejscu okazuje się, że cały kompleks jest niemal opustoszały – ewakuowano z niego (bądź poddano eksterminacji) wszystkich kaminoan i klony, zaś pozostali tam jedynie szturmowcy TK oraz grupa uderzeniowa Crosshaira. Wciąż kierując się nadajnikiem Huntera, Oddział 99 dochodzi do wniosku, że Crosshair przetrzymuje go na arenie treningowej. Choć wiedzą, że to pułapka, klony decydują się wkroczyć i stawić czoła temu, co ma nadejść. Omega pozostaje pod areną, gdzie w jej głowie zaczyna się rodzić plan „małego” sabotażu…
W końcu dochodzi do długo wyczekiwanej konfrontacji dawnych towarzyszy broni, podczas której spotykamy się z kilkoma zwrotami akcji. Okazuje się, że Crosshair tym razem nie zamierza zgładzić swoich braci, a dać im szansę wstąpienia w szeregi Imperium, by, jak sam to określił, „ponownie nadać im cel”. Nie było dla mnie zaskoczeniem, że bohaterowie odmówili, lecz zdecydowanie zaskoczyło mnie to, co usłyszałem chwilę później: Crosshair zdążył w międzyczasie usunąć swój chip warunkujący!
Kiedy to się stało? Dlaczego i jak to zrobił? Tego niestety nie wyjaśniono, ale fakt, iż od jakiegoś momentu działał z własnej woli i wciąż wspierał Imperium zupełnie zmienia moje spojrzenie na tę postać. Jeśli miałbym strzelać, stawiałbym, że usunięcie chipa nastąpiło po tym, jak Crosshair doznał poważnych poparzeń na Bracce. Zapewne musiał potem przejść jakieś zabiegi chirurgiczne, a to byłaby dobra okazja ku temu, by przy okazji po cichu usunąć chip. Są to jednak wyłącznie moje spekulacje, więc zanadto się do nich nie przywiązujcie.
W kulminacyjnym momencie Omedze udaje się zrealizować swój (nie do końca przemyślany) plan i uruchamia droidy ćwiczebne na arenie. Choć rzeczywiście stanowią one skuteczną dywersję, to jednocześnie stwarzają zagrożenie dla Oddziału. Z całego nieudanego planu wynika jednak jeden ważny pozytyw… Crosshair reflektuje się na moment i współpracuje z Parszywą zgrają w starciu z droidami. Finalnie jednak dochodzi do nieuniknionej konfrontacji, w wyniku której Hunterowi nie udaje się przekonać Crosshaira do dobrowolnego powrotu w szeregi Oddziału, lecz skutecznie go ogłusza.
W międzyczasie jesteśmy świadkami rozmowy admirała Ramparta z moffem Tarkinem, który nakazuje zniszczenie całej placówki klonerów z Kamino. Nad kompleksem ustawiają się trzy Venatory i chwilę później rozpoczyna się ostrzał. Bohaterowie są zmuszeni do szybkiej ewakuacji i… w zasadzie takim cliffhangerem kończy się ten epizod.
Przyznam szczerze, że oglądanie destrukcji laboratoriów na Kamino naprawdę ukłuło mnie w serce. Miejsce to stanowi ważny element zarówno serii Wojny klonów, jak i filmowych Prequeli, więc podejrzewam, że wielu fanów jest z nim emocjonalnie związanych. Niby wszyscy wiedzieliśmy, że w którymś momencie Imperium pozbyło się wszelkich śladów związanych z klonowaniem, jednak oglądanie tego na własne oczy to zupełnie inna para kaloszy.
Podsumowując, odcinek 15. dostarczył sporo wyjaśnień i emocji, ale bez wątpienia był to jedynie wstęp do prawdziwego finału, mającego nastąpić już za tydzień. Powrót na Kamino spełnił jednak swoje zadanie, rozbudzając nadzieję na naprawdę emocjonujący finał 1. sezonu The Bad Batch.
A w jaki sposób zostały masowo usunięte klony z Kamino tzw: „szaraki”. Walczyli wraz z kadetami? Ominął Nas bunt klonów!? Rodzimych klonerów, pewnie zabito na miejscu, ale co z tym pierwszym faktem?
Wszystko fajnie, końcówka była zaskakująco uderzająca i przykra, ponieważ pokazała koniec pewnej epoki. Crosshair, szkoda gadać, nie wiem co z nim, czy to co mówił było tylko emocjonalną manipulacją, czy mówił prawdę. Tylko jedno mnie coś dręczy. Nie chce mi się wierzyć, że Omega jest „starsza” od jej braci. Zapewne musiała widzieć ich płody, czy to nie trochę… dziwne i śmieszne? Mam wrażenie, że ich relacja już nie będzie taka sama.