Niedługo od premiery dziewiątego epizodu sagi Star Wars miną równo dwa lata. Ostatnia odsłona cyklu stanowiła rozczarowanie dla części fanów, a szczególnie dotknięte mogły poczuć się osoby oczekujące występu Matta Smitha w filmie.
Angaż aktora był kwestią bardzo zagadkową, gdyż jakiś czas po pierwszych doniesieniach nastąpił chaos, który długo nie pozwolił stwierdzić, czy Lucasfilm stara się utrzymać rolę Smitha w tajemnicy, czy też po prostu zrezygnowano z zatrudnienia go. Jak z czasem wyszło na jaw, na produkcję Skywalker. Odrodzenie ogólnie rzecz biorąc składał się głównie chaos, a angielski artysta rzeczywiście miał w Epizodzie IX wystąpić. Szczegółów roli, z której ostatecznie zrezygnowano, wciąż nie znamy, ale zgodnie z początkowym raportem miała być kluczowa dla przebiegu filmu.
Odrobinę więcej możemy jednak dowiedzieć się od samego Matta Smitha, który w ostatnim wywiadzie udzielonym Joshowi Horowitzowi, prowadzącemu podcastu Happy Sad Confused, został o swoją niedoszłą rolę w uniwersum Gwiezdnych wojen zapytany i choć najwyraźniej wciąż obowiązuje umowa o zachowaniu poufności, udzielił kilku interesujących odpowiedzi.
„Nie mogę powiedzieć [czy była to rola syna Palpatine’a – przyp. red.]. Nie mogę tego powiedzieć, ale była to naprawdę fajna sprawa. Naprawdę świetna rola i koncept. To było coś dużego. Całkiem dużego – element historii zmieniający Gwiezdne wojny. Ale nigdy do tego nie doszło.”
Smith ujawnił, iż nie nagrał do filmu żadnych scen i doszło tylko do kilku spotkań z twórcami The Rise of Skywalker. Ostateczny brak angażu ma jednak pewne potencjalne zalety – aktor wciąż może pojawić się w świecie Star Wars.
„Może mógłbym wrócić, nigdy nie wiadomo.”