Ciężko mi uwierzyć, że piszę te słowa, ale za nami ostatni w historii odcinek Wojen klonów, zamykający niezwykłą przygodę, która rozpoczęła się 12 lat temu. Było to zwieńczenie 7. sezonu, mającego wypełnić lukę pomiędzy animowaną serią a wydarzeniami z filmowej Zemsty Sithów, zdradzając nam jednocześnie, w jaki sposób Ahsoka Tano, Rex i Maul przetrwali Rozkaz 66. Cóż mogę powiedzieć… To nie był epizod, który miał szokować zwrotami akcji, ale dostarczył równie dużo emocji, co poprzednie – były to jednak wrażenia na zupełnie innym poziomie.
Podczas wydarzeń ukazanych w Victory and Death obserwujemy zmagania Ahsoki Tano i Reksa, próbujących wydostać się z uszkodzonego Venatora, który nieuchronnie zbliża się ku swojej zagładzie na nienazwanym księżycu. W międzyczasie Maul, będący prowodyrem awarii okrętu, kradnie ostatni sprawny prom i zostawia dwójkę bohaterów na pastwę klonów z 501 Legionu, chcących (albo raczej muszących) wykonać rozkaz Palpatine’a, nawet za cenę własnego życia.
To w zasadzie tyle, jeśli chodzi o kwestie fabularne, ponieważ dialogów było naprawdę niewiele – twórcy w finale postawili przede wszystkim na doznania wizualne, mające pokazać nam beznadziejność zastanej sytuacji i wprowadzić nieco miejsca na zadumę. Wbrew temu, do czego przyzwyczaił nas klimat wszystkich poprzednich odcinków The Clone Wars, tym razem bohaterowie nie walczyli o zwycięstwo, lecz o przetrwanie.
Największe wrażenie wywarły na mnie dwa momenty i nie wiem, czy kiedykolwiek zdołam je do końca przetrawić, bo już teraz czuję, że odcisnęły na moim fanowskim sercu stałe piętno. Rex zawsze był jedną z moich ulubionych postaci, ale po tym, co dziś zobaczyłem, prawdopodobnie nikt nie zrzuci go już z piedestału w mojej głowie. Pomimo miłości, jaką darzył swoich braci, nie wahał się ani przez moment w obliczu zagrożenia czyhającego na Ahsokę. Jego serce było rozdarte, ale wciąż po właściwiej stronie.
Zaś druga scena… Cóż, jeśli jesteście już po seansie, to pewnie się domyślacie: Darth Vader i jego wizyta przy rozbitym Venatorze. Widać tu wyraźny przeskok czasowy (imperialni szturmowcy, snowtrooperzy i droidy Viper), a Mroczny Lord ewidentnie odwiedza wrak oraz groby klonów z przyczyn osobistych. Odnalezienie porzuconego miecza, który Anakin podarował Ahsoce pod koniec Wojen klonów, oraz convora krążącego nad głową Vadera można potraktować jako symboliczne pożegnanie jego byłej padawanki i przyjaciółki – pożegnanie gorzkie i wyrażające smutek.
To była wspaniała przygoda… Jedna z tych, które sprawiają, że cieszę się z bycia fanem Star Wars. Za nami wiele lat spędzonych z bohaterami The Clone Wars, ale świat taki już jest, że nic nie trwa wiecznie i każda historia musi kiedyś dobiec końca. Serial dostał godne i pełne nostalgii zamknięcie, ja zaś czuję się spełniony jako widz, który towarzyszył klonom i Jedi od samego początku do samego końca.
Mnie już drażniły te niezawodne, a jednak zwodne droidy. Była walka o przetrwanie, która trochę się ciągłą, ale znalazła swój koniec, a przygrywana muzyka jak i poprzednio miała niesamowitą muzykę, Nam towarzyszącą, rodem z „Blade Runner” <3
Bałem się zakończenia, że będzie powtórka z "Rebels", ale właśnie na szczęście nie. Uroniłem łezkę głęboko w duszy z umiarem, satysfakcją i spełnieniem. Tak kończy się kultową animację, a model Vadera był najlepszą interpretacją w komputerowej wersji.
CHAPEAU BAS twórcy
Dla mnie kończy się pewna era. Zacząłem oglądać Gwiezdne Wojny od właśnie Wojen Klonów w telewizji. Dla mnie to piękne ale jak i napisane jest w artykule nostaligczne zakończenie pięknej historii. Prawie płakałem na ostatnim odcinku ale dla mnie to pewna część życia która… kończy się.
May The Force be with you, always!
ps: *jednak zawodne droidy. Zgubiłem literkę.
I dodam, że już tak naprawdę od momentu gdy byłem po premierze „TROS” to zakończyłem przygodę z uniwersum. Czekam już tylko jak zakończą jeszcze „Mandalorian”, oraz film/serial o Kenobim, a także ewentualną kontynuację „Rebels”.
Do zobaczenia 7 listopada. Bez odbioru. Pisałem z Drogi Mlecznej BioWare :)
Co to był za odcinek… Idealne zakończenie serialu! ❤️ Jako że wychowałam się na Gwiezdnych Wojnach, a swoją przygodę z nimi, w wieku 5 lat, zaczęłam właśnie od The Clone Wars, nie mogłam nie przelać wczoraj morza łez 😂 Pozostały mi już tylko powtórki i wspaniałe wspomnienia…