Kilkanaście dni temu, 17 listopada, minął rok od premiery Star Wars: Battlefront II. Trochę to twórcom zajęło, ale po ponad 365 dniach doczekaliśmy się pierwszej sensownej (nie oszukujmy się, sezony The Last Jedi i Hana Solo nie stanowiły żadnej rewolucji) zawartości w postaci mapy na planecie Geonosis i bohatera Jasnej strony Mocy, jakim jest Obi-Wan Kenobi. Czy jednak na to wszystko, co niesie ze sobą najnowszy patch, warto było czekać tak długo? Po spędzeniu kilku godzin na świeżej mapie i zapoznaniu się z nowym bohaterem, mogłem wyrobić sobie opinię na ten temat.
Dlaczego Geonosis?
Zacznijmy od początku, by sprawa była jasna i przejrzysta dla osób, które nie miały jeszcze okazji zagrać w Battlefronta II.
Opublikowana wczoraj aktualizacja stanowi jeden z głównych elementów trwającego właśnie w grze sezonu Wojen klonów (w związku z którym raz w miesiącu pojawia się jakaś zawartość odnosząca się do tejże ery uniwersum Star Wars). Do niedawna były to głównie skórki dla klonów, jednak w październiku na pole bitwy trafił Generał Grievous, a tym razem wspomniana już Geonosis i Obi-Wan. W grudniu będziemy mieli małą przerwę od większych dodatków, ale styczeń i luty stoją pod znakiem Anakina Skywalkera, Hrabiego Dooku oraz zupełnie nowego trybu rozgrywki, który zdaniem deweloperów z DICE ma przypominać Galaktyczny podbój, znany fanom oryginalnych Battlefrontów.
Już teraz twórcy nieśmiało napomykają, że zapowiedziana do tej pory zawartość to nie wszystko, co mają dla nas zaplanowane, a w 2019 roku dostaniemy znacznie więcej… Czy jednak wciąż będzie to content nawiązujący do Wojen klonów? Tego nie wiemy, choć osobiście mam nadzieję, że nie – co za dużo, to niezdrowo.
Ach, jeszcze jedno. Zanim przejdziemy do konkretów, żeby nie nastąpiły tutaj żadne nieporozumienia, muszę zaznaczyć, że Battlefronta II ogrywam na platformie PC w wersji anglojęzycznej.
Jak prezentuje się Bitwa o Geonosis?
Skoro cały ten długi wstęp mamy już za sobą, to możemy chyba z czystym sumieniem rzucić się w ferwor potężnej bitwy rodem z Ataku klonów, prawda?
Gdy ściągnąłem ważącą ponad 4 GB aktualizację, byłem ciekaw tej długo wyczekiwanej mapy. Po kilku chwilach „ogarniania” menu, sprawdzania dodanych skórek (m.in. 212 Batalionu Szturmowego) oraz postaci, odpaliłem okno wyszukiwania gry na Geonosis (swoją drogą – fajnie, że twórcy pomyśleli o tym, by dać nam możliwość zagrania na nowej mapie bez konieczności brnięcia przez stare lokacje z Galaktycznego szturmu).
Od samego początku sceneria wydaje się ciekawa, lecz nie robi piorunującego wrażenia – ot, kilka skał tu i tam, ciekawie wyglądające gniazda Geonozjan, ale nic, co zapierałoby dech w piersiach. Interesująco zaczęło się robić nieco później…
Druga faza operacji, która polega na ochronie wezwanych wcześniej AT-TE, gdy te próbują zniszczyć dwa statki typu Hardcell, pokazała pazur. Kiedy pierwszy raz stanąłem na krawędzi skały wznoszącej się nad głównym polem bitwy, na chwilę zamarłem i po prostu napawałem się niesamowitym widokiem rozległych równin oraz teatru działań wojennych.
Trzeba oddać twórcom, że pomimo faktu, iż w meczu bierze udział łącznie raptem 40 graczy, doskonale udało się oddać wrażenie ogromnej skali bitwy, w której uczestniczy tysiące jednostek – droidy walczące w tle z oddziałami Republiki wyglądają naprawdę imponująco. Przez cały czas miałem wrażenie, że biorę udział w wielkim konflikcie z końcówki Ataku klonów.
Również trzecia faza walk prezentuje niepowtarzalny klimat. Gdy uda nam się zniszczyć Hardcelle (bądź nie uda się ich obronić, w zależności, jaką stroną konfliktu gramy), przychodzi potężna burza piaskowa, a celem klonów jest przedarcie się przez nią ku punktowi kontrolnemu Separatystów.
Co nie zagrało?
Jak to zwykle bywa w przypadku DICE, musiało trafić się kilka łyżek dziegciu w tej niewątpliwie słodkiej beczce miodu.
Po pierwsze, kompletnie nie rozumiem decyzji o tym, by nie dać stronie Separatystów praktycznie żadnych nowych pojazdów, które mogliby kontrolować (tylko nie wspominajcie o tych skuterach repulsorowych, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie uzna tego za pełnoprawny pojazd). Podczas gdy Republika otrzymała AT-TE sterowane przez graczy, przeciwnicy mają zarządzane przez sztuczną inteligencję Spider Droidy… Dlaczego? Nie wiem, nie rozumiem, ale niechęć do oddawania graczom zbyt dużej kontroli nad pojazdami w grze jest bardzo charakterystyczną cechą szwedzkiego studia.
Same AT-TE także pozostawiają sporo do życzenia. Na mój gust są zdecydowanie zbyt słabo opancerzone, przez co średnio rozgarnięta drużyna przeciwników jest w stanie bardzo szybko zniszczyć wszystkie łaziki. Biorąc pod uwagę, że celem klonów jest ochrona tych pojazdów, to trzecia faza jest dla Republiki znacznie trudniejsza niż dla droidów.
Nie pomaga także prędkość ich poruszania się, ale byłaby w miarę znośna, gdyby pojazdy nie miały problemu z wspięciem się na zaledwie kilkustopniowe wzniesienie. Najdelikatniejszy pagórek zwyczajnie blokuje AT-TE, zmuszając do mozolnego wycofania się i szukania alternatywnej ścieżki.
Czemu wciąż te bugi?
Błędy. To słowo przewija się dziś chyba w kontekście każdej możliwej gry (szczególnie w stosunku do Fallout 76, ale to nie strona o tej tematyce, więc nie będziemy kopać leżącego). Niestety, również DICE nie ustrzegło się sporej ilości błędów, a wielu, które od dawna trapią gwiezdnowojenny shooter, wciąż nie naprawiono.
Na samej Geonosis niejednokrotnie zdarzało mi się zablokować na nierównościach terenu, które normalnie nie powinny stanowić żadnej przeszkody dla mojej postaci. Podejrzewam, że zapomniano usunąć jakieś niewidzialne obiekty i myślę, że jest to jedynie kwestia pozbycia się ich w następnej aktualizacji.
Bardziej irytujące okazały się dla mnie stuttering i tragiczny wręcz lag serwera, dręczące Battlefronta II od dawna, z którymi wciąż się nie uporano – powiem więcej, mam wrażenie, że teraz jest gorzej niż przed patchem. Wcześniej problemy występowały głównie podczas Galaktycznego szturmu, teraz zaś w niemal każdym możliwym trybie rozgrywki. Jedynym lekarstwem pozostaje restart gry.
Niestety wróciły także zapętlone ekrany ładowania podczas uruchamiania gry, co zmusza do wciśnięcia kombinacji alt+F4, oraz niesamowicie długie wczytywanie nowych map, które było problemem kilka dobrych patchów temu… Dlaczego przywracacie stare błędy, DICE?
Wspomniałem już o tym, że ładunek wybuchowy Hana Solo w 90% przypadków nie ma teraz animacji wybuchu, a jeden z karabinów ciężkiej piechoty traci celownik podczas przybliżania? To dopiero dobre zmiany!
Obi-Wan jest genialny
Udało mi się kilka razy zagrać Obi-Wanem i muszę powiedzieć, że jest genialnym bohaterem – gra mi się nim przyjemniej niż większością obecnych postaci. Jest dobrze zbalansowany, jego umiejętności są przydatne i przede wszystkim skuteczne. Nie uświadczymy podobnych problemów z działaniem skilli, jak u Grievousa zaraz po jego dodaniu do gry.
Inspirowana wyglądem z Zemsty Sithów skórka dla Kenobiego także wygląda świetnie, choć na ten moment preferuję domyślny wygląd, czekając na dodanie w grudniu pancerza z serialu Wojny klonów, który wyciekł kilka dni temu do sieci. Nie mam także żadnych zarzutów do dubbingu (przypominam, gram po angielsku, więc mogę słuchać świetnego Jamesa Arnolda Taylora), a towarzyszące nam podczas walki Kenobiego i Grievousa dialogi to naprawdę świetny smaczek.
Podsumowując
Nie będę Wam pisał, czy warto wypróbować nową zawartość, bo odpowiednie wnioski mogliście już wyciągnąć z mojego tekstu. Wierzę, że twórcy naprawią przynajmniej część bolączek, z jakimi boryka się aktualnie Geonosis i sam Battlefront II, a tymczasem mam zamiar świetnie bawić się w grze, bo mimo mojego narzekania, spędzony w niej czas uważam za naprawdę udany.
Wylewający się w każdego zakamarka klimat Wojen klonów i świetny, dobrze zaprojektowany bohater – to moim zdaniem najmocniejsze punkty nowego patcha. Aż chce się czekać na więcej!
Jeden komentarz